Postać głównego doradcy premiera ds. epidemii Andrzeja Horbana nie cieszy się dużą popularnością. Lekarz jest bowiem krytykowany nawet przez polityków obozu rządzącego.
— Zamknąć to trzeba Horbana! Rząd nie powinien wypuszczać go do mediów — mówi w rozmowie z tygodnikiem „Wprost” jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. — Odkąd Szumowski przestał być ministrem zdrowia, błyszczą medialnie takie „gwiazdy” jak Horban — krytykuje eksperta anonimowy rozmówca tygodnika.
Wcześniej doradca premiera Mateusza Morawieckiego bulwersował opinię publiczną swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami.
— Zaczynamy poważnie rozmawiać na temat, czy przygotowywać się do zamknięcia Polski — mówił niedawno lekarz.
Wypowiedź Andrzeja Horbana odbiła się szerokim echem w mediach i dotarła nawet do najwyższego kręgu władzy. Otoczenie Jarosława Kaczyńskiego nie kryje zniesmaczenia i poirytowania słowami lekarza. Zdaniem rozmówcy „Wprost”, Horban nie pomaga w budowania zaufania do rządu i stosowania się do reżimu sanitarnego.
— Nie rozumiem dlaczego Horban wypowiada się tak, jakby reprezentował stanowisko rządu, a jest tylko jego doradcą — zwierzał się polityk, wskazując na wielokrotne przekraczanie kompetencji przez rządowego eksperta.
Horban jest częstym gościem telewizji TVN24. W jednej z ostatnich rozmów z Piotrem Kraśko, lekarz został zapytany o grudniowe wpuszczenie do kraju Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii.
— Jedyną możliwością ochrony, by ten wirus do nas nie dotarł, było przeniesienie całej populacji na Tajwan. Czy pan redaktor sobie wyobraża, by zamknąć granice Polski na cztery miesiące? Ten wirus i tak by do nas dotarł.
Zamknięcie granic i postawienie wojska
— Ognisko nowego wirusa jest w Wielkiej Brytanii. W takie sytuacji może pan albo zamknąć Wielką Brytanię, albo swój kraj. Ten wirus i tak by do nas dotarł, chyba żebyśmy zrobili tak jak Chińczycy, zespawali się, postawili wojsko — ocenił wówczas doradca premiera.
Przeczytaj również: Święta w domach zamiast w kościołach? Jasne i stanowcze stanowisko prymasa
Źródło: Do Rzeczy