Psychiatryk nie jest jednym z tych miejsc, do którego chcielibyśmy trafić. Podobnie uważa Kamil Dudkowski, mężczyzna z Małopolski, który na własnej skórze odczuł, co znaczy zadrzeć w Polsce z dzikimi lokatorami.
Ci cieszą się bowiem olbrzymią ilością praw i przywilejów. Na przykład mogą przez wiele lat nie płacić czynszu i w najlepsze zatruwać życie pechowcowi, który chciał być po prostu uczciwym obywatelem. Kamil Dudkowski został aresztowany na 48 godzin po tym, jak wszedł do legalnie wynajmowanego domu w Nowym Sączu.
Pomimo umowy najmu oraz wpisu użytkowania w księdze wieczystej został oskarżony o zakłócenie miru domowego, utrudnianie dostępu do lokalu, stalking oraz niszczenie mienia (rozwiercenie zamków, które zostały zmienione po tym, gdy dostał klucze do posesji)
– czytamy w artykule opublikowanym w serwisie dorzeczy.pl.
Państwo jak psychiatryk?
Nie interwencja policji i zgarnięcie prawnego najemcy okazało się jednak najbardziej bulwersujące. Sprawę nagłośnili dziennikarze, dzięki którym możemy dowiedzieć się, że Prokuratura Rejonowa zawnioskowała, aby oddać Dudkowskiego na przymusowe badania psychiatryczne.
Jak się okazuje, Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu skierowała Kamila Dudkowskiego na badanie przez biegłych sądowych, którzy zaledwie po kilku minutach stwierdzili, że nie są pewni, czy oskarżony jest zdrowy psychicznie, czy może niepoczytalny. Wszystko przez zgrubienie na nerwie prawej stopy od nadmiernego chodzenia (podejrzenie choroby Mortona), które ewentualnie leczy się operacyjnie u chirurga. Ponadto zdaniem psychiatrów podczas badania mężczyzna miał „podwyższony nastrój”. W związku z tym asesor prokuratury, a więc osoba dopiero przygotowywana do pracy w charakterze prokuratora, zawnioskowała o skierowanie mężczyzny na przymusową obserwację sądowo-psychiatryczną do Aresztu Śledczego na Montelupich w Krakowie. Zamiast zlecić powtórne badania u specjalisty, uznano, że najlepszym wyjściem będzie umieszczenie oskarżonego wśród przestępców i osób naprawdę chorych psychicznie
– informują dziennikarze.
Czy samo usposobienie oskarżonego oraz problemy natury czysto zdrowotnej brzmią jak kwalifikacja do wizyty w psychiatryku na koszt podatników? W ocenie asesora prokuratury (osoba dopiero przygotowywana do pracy prokuratorskiej!) jak najbardziej. Zdaniem komentujących sprawę to właśnie ta osoba (Dominika Weredyńska) miała mieć największy wpływ na obecne położenie, w jakim znalazł się Dudkowski.
Nie ma wolności bez własności
Prawo w Polsce jest, jakie jest. Wiemy to od dawna, lecz wiedza ta nie zapoczątkowała jeszcze ogólnopolskiej debaty na ten temat. Dobrym prognostykiem wydaje się jednak to, że w sprawę włączył się poseł Konfederacji Ryszard Wilk.
– To wygląda kuriozalnie, aby na podstawie choroby nogi i stwierdzenia, że jest „energiczny”, pozbawiać człowieka wolności, i to na 4 tygodnie. To brutalne środki i po prostu przesada. Można byłoby go wysłać na dodatkowe badania, jakąś rozmowę, a nie zamykać w psychiatryku. Kamil Dudkowski złożył zażalenie na decyzję sądu pierwszej instancji, dlatego przygotowuję pismo do Prokuratury i wybieram się na kolejną rozprawę, która odbędzie się już we wtorek 30 stycznia. Chcę usłyszeć, jak sąd będzie argumentował swoją decyzję. To bardzo „interesująca” sprawa, że z taką uznaniowością podchodzi się do obywatela i swobodnie decyduje o jego losie
– mówi parlamentarzysta opozycji.
Najbliższa rozprawa odbędzie się już we wtorek 30 stycznia. To właśnie wtedy dowiemy się, czy zażalenie złożone przez Kamila Dudkowskiego jest coś warte w oczach zniszczonego przez PiS wymiaru niesprawiedliwości.
Źródło: dorzeczy.pl