Przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk utrzymuje, że padł ofiarą ataku w Szczecinie. Winowajczynią ma być uderzona i zwyzywana kobieta, która ośmieliła się wypomnieć politykowi ucieczkę z Polski w 2014 roku.
Donald Tusk przekonuje, że został wczoraj zaatakowany w Szczecinie.
— Kilku szczecinian powiedziało mi, że wiedzieli, że tak się stanie, wiedzieli kto ją przywiózł i jakie miała zadanie do wykonania — mówił.
Przewodniczący PO złożył kwiaty przed Pomnikiem Czynu Polaków z okazji 76. rocznicy ustanowienia polskiej administracji w Szczecinie. Na miejscu doszło jednak do nerwowego incydentu z udziałem jednej z obecnych na miejscu kobiet.
— Jak ten pan (Donald Tusk — red.) wyjechał z Polski, to dopiero Polska zaczęła się rozwijać — po tych słowach szczecinianka została zaatakowana i zwyzywana, a stojący w jej obronie dziennikarz Radia Szczecin Kamil Nieradka został poszarpany i próbowano mu wyrwać mikrofon.
Tusk odniósł się do wczorajszych wydarzeń podczas briefingu w Senacie.
— Zostałem bezpośrednio zaatakowany przez obecną tam kobietę, rzuciła się w moją stronę z pięściami, inni ludzie próbowali ją powstrzymać, doszło do szarpaniny. Później kilku szczecinian podeszło i powiedziało mi, że wiedzieli, że tak się stanie, wiedzieli kto ją przywiózł i jakie miała zadanie do wykonania. Następnie w telewizji publicznej oglądamy interpretację tych zdarzeń, nawet z udziałem ministrów rządu, nawet minister Sasin postanowił opisać tę sytuację, jako brutalny atak moich zwolenników i narastającą agresję — mówił przewodniczący PO w Senacie.
Źródło: Do Rzeczy