Wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta podzielił się swoimi przemyśleniami odnośnie sytuacji na polsko-białoruskiej granicy. Ponadto skomentował postawę Mai Ostaszewskiej, która w ostatnich dniach pojechała na wschód Polski, by wesprzeć migrantów koczujących w lasach.
Aktorka Maja Ostaszewska pojechała na granicę polsko-białoruską, by wraz ze swoimi przyjaciółmi udzielić pomocy zgromadzonym migrantom. Gwiazda zawiozła im jedzenie oraz produkty pierwszej potrzeby. Celebrytka opublikowała w mediach społecznościowych zdjęcia i wystąpiła na nagraniu, nie mogąc powstrzymać łez i wzruszenia. Jej postawa spotkała się z wieloma skrajnymi reakcjami i wzbudziła mnóstwo emocji.
— Kończę ten bardzo trudny dzień pod szpitalem w Hajnówce, po wielu w godzinach w lesie. Szliśmy po prostu z przyjaciółmi, mając na wszelki wypadek zupę, gorące picie w plecakach i coś do przebrania dla osób, które ewentualnie byśmy spotkali w lesie. Znaleźliśmy trzy niezależne od siebie obozy, porzucone. Widać, że były tam małe dzieci, malutkie buty, pieluchy. Kiedy wracaliśmy już, zupełnie przypadkiem zobaczyliśmy interwencję, światła policji. Zatrzymaliśmy się i okazało się, że jesteśmy świadkami końcówki bardzo trudnej interwencji. Trójka pobitych osób, małżeństwo. Jeden pan z Iraku i z Syrii. Jeden pan bardzo dotkliwie pobity — relacjonowała przygnębiona aktorka.
Jej słowa dosadnie skomentował wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta, który przyznał, że sytuacja na granicy staje się coraz bardziej skomplikowana.
— Sytuacja na granicy jest coraz bardziej napięta. Jak informuje Straż Graniczna w nocy w okolicy Czeremchy już nie migranci, ale bezpośrednio białoruskie służby niszczyły ogrodzenie. W stronę polskich funkcjonariuszy kierowano wiązki lasera i światła stroboskopowego. Co więcej, białoruskie służby wyposażyły grupę migrantów, która miała przejść przez utworzoną wyrwę w gaz łzawiący, którego migranci użyli przeciw Polakom — poinformował Kaleta.
Wiceminister podkreślił, że zachowanie aktorki w rzeczywistości wspiera rosyjską propagandę.
— Tymczasem w Polsce pożyteczni idioci pokroju Mai Ostaszewskiej organizują łzawe konferencje, które pomagają rosyjskiej propagandzie w kreowaniu w skali międzynarodowej Polski jako winnej kryzysu. Winnej, bo broni swojej granicy i nie wpuszcza migrantów. W sytuacji, gdy to na Kremlu powstał plan użycia migrantów jako broni w nowego rodzaju wojnie hybrydowej. Nasze służby nieustannie potrzebują naszego wsparcia, by wierzyli, że celebryctwo w tej sprawie stanowi margines — mówił polityk.
Zobacz również: Antyterroryści pojadą na granicę z Białorusią. Pomogą obecnym na miejscu służbom
Sytuacja na granicy jest coraz bardziej napięta. Jak informuje Straż Graniczna w nocy w okolicy Czeremchy już nie migranci, ale bezpośrednio białoruskie służby niszczyły ogrodzenie. W stronę polskich funkcjonariuszy kierowano wiązki lasera i światła stroboskopowego. Co więcej, bialoruskie służby wyposażyły grupę migrantów, która miała przejść przez utworzoną wyrwę w gaz łzawiący, którego migranci użyli przeciw Polakom. Na szczęście nasi granicznicy nie dopuścili do sforsowania przez nich granicy. Niemniej ten kolejny incydent pokazuje, że Białoruś i migranci stawiają coraz bardziej agresywne kroki. Tymczasem w Polsce pożyteczni idioci pokroju Mai Ostaszewskiej organizują łzawe konferencje, które pomagają rosyjskiej propagandzie w kreowaniu w skali międzynarodowej Polski jako winnej kryzysu. Winnej, bo broni swojej granicy i nie wpuszcza migrantów. W sytuacji, gdy to na Kremlu powstał plan użycia migrantów jako broni w nowego rodzaju wojnie hybrydowej. Nasze służby nieustannie potrzebują naszego wsparcia, by wierzyli, że celebryctwo w tej sprawie stanowi margines. Zgadzacie się? #StrażGraniczna #granica
Opublikowany przez Sebastian Kaleta Sobota, 13 listopada 2021
Źródło: Facebook.com