Niedawno media obiegła informacja o tym, że były premier Donald Tusk znacznie przekroczył dozwoloną prędkość w terenie zabudowanym. W konsekwencji zatrzymania przez policję utracił prawo jazdy na 3 miesiące i otrzymał mandat w wysokości 500 zł.
W sobotę wszyscy dowiedzieliśmy się o kłopotach byłego szefa RE, który przekroczył prędkość w terenie zabudowanym. Sytuacja miała miejsce w miejscowości Wiśniewo (woj. mazowieckie).
Jak się okazuje, Donald Tusk pędził 107 km/h, do czego sam przyznał się w mediach społecznościowych. Poinformował, że wziął w pełni odpowiedzialność za swój występek.
— Jest przekroczenie przepisu drogowego, jest kara zatrzymania prawa jazdy na 3 miesiące plus 10 punktów i mandat. Adekwatna. Przyjąłem ją bez dyskusji — napisał Tusk na Twitterze.
Teraz do sieci trafiło nagranie z całego zajścia, a do szczegółowych informacji dotarł portal Interia.pl
— To samochód służbowy, a przewodniczący jest jego dysponentem. Korzysta z niego przede wszystkim kierownictwo. Kiedy jest potrzeba, szef jedzie z kierowcą. Gdy decyduje, żeby jechać sam, też ma do tego pełne prawo — powiedział jeden z polityków orientujący się w całej sprawie.
— Donald jest sam sobie winien. Cały ten incydent wpisuje się w jego złą passę: słabe wywiady, obecność na pół gwizdka. Ale nie po to został szefem, żeby go zaraz podważać po jednej wpadce — ocenił anonimowo polityk w rozmowie z Interią.
Tam po prawej, to zatrzymany Tusk przez policję. Dawno w miejscowości. Domy, chodnik…
— Łukasz Zboralski (@_zboral) November 22, 2021
Dalej, śmiało @lkwarzecha i inni – piszcie, że "w polu", że "zasadzka" i ze komu się nie zadrzyło pic.twitter.com/MLiXHxPU2V
Zobacz również: Zbliżają się ujemne temperatury i śnieżyce. To ostatni dzwonek dla kierowców
Źródło: YouTube.com, Twitter.com, Interia.pl