Maja Ostaszewska w ostatnim wywiadzie dla „Newsweeka” postanowiła doradzić Polakom w kwestii kryzysu klimatycznego i napełniania własnych talerzy.
Ostaszewska nie ukrywa w wywiadzie, że lęka się o przyszłość swoich dzieci.
— Najważniejsze to uruchomić proces przestawiania się ze starych nawyków, tego bezrefleksyjnego konsumpcjonizmu — tłumaczy aktorka, nawołując do walki ze zmianami klimatycznymi.
Wśród propozycji celebrytki znajduje się m.in. odejście od spożycia mięsa.
— Mam to szczęście, że nie jem mięsa przez całe życie — najpierw byłam wegetarianką, potem weganką — ponieważ rodzice przeszli na dietę bezmięsną z powodów etycznych przed moim urodzeniem — chwali się aktorka.
— Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że przemysł hodowlany odpowiada za 15-18 proc. emisji wszystkich gazów cieplarnianych, które wywołują zmiany klimatu. To więcej, niż łącznie generuje transport lotniczy, samochodowy i morski. Straszne, co? — podkreśla w rozmowie z „Newsweekiem”.
Ostaszewska zapytana została następnie o to, jak odzwyczaić Polaków od jedzenia mięsa i narzucić im zmianę diety:
— Mity o tym, że potrzebujemy mięsa, dawno temu zostały obalone. Całe życie nie jem mięsa, byłam dwa razy w ciąży, każde dziecko karmiłam piersią ponad rok i nigdy nie miałam anemii — przekonuje.
— Jeśli już ktoś tak bardzo musi jeść mięso, zawsze może robić to raz w tygodniu i dbać, żeby ono nie pochodziło z chowu przemysłowego — dodaje dalej aktorka.
— Hipokryzja wcale nie jest „miękka”, to poważny problem. Wielu ludzi uczy jej swoje dzieci. Mówi się im: tu jest kotlecik, a tam na łące jest szczęśliwy cielaczek. Tu jest paróweczka, a tam zadowolona świnka. I nie ma między tymi obrazkami związku przyczynowo-skutkowego — wskazuje aktorka.
Do wypowiedzi Ostaszewskiej odniosła się eurodeputowana Sylwia Spurek. Polityk przytoczyła na Twitterze fragment wywiadu z aktorką i pochwaliła ją za „włączenie myślenia”.
Przeczytaj również: Patryk Jaki ostro o Unii Europejskiej, Rosji i Nord Stream 2
źródło: Do Rzeczy