Aktorka Krystyna Janda była gościem programu „Fakty po Faktach”. W rozmowie z Justyną Pochanke opowiedziała o swoich emocjach związanych z pandemią koronawirusa, która wpływa również na funkcjonowanie teatrów.
Janda dodała, że musi minąć trochę czasu, zanim wszystko wróci do normy, a aktorzy ponownie będą mogli zagrać w teatrach.
— To będzie trudny rok — podkreśliła szefowa Fundacji na Rzecz Kultury i warszawskiego Teatru Polonia i Och-Teatru. Kobieta nie ukrywała, że obecna sytuacja jest dość skomplikowana.
— Mają rodziny, zobowiązania, kredyty. Nie wiedzą, co będzie za godzinę, za chwilę. Dzwonią do mnie, ponieważ ta przyszłość maluje się czarno — powiedziała aktorka, mając na myśli szczególnie młodych aktorów, którzy „żyją z dnia na dzień”.
Janda nie ma jednak zamiaru rezygnować ze swoich planów. Wierzy, że już wkrótce wszystko będzie tak, jak dawniej.
— Cały czas pracujemy, staramy się przygotować na wszystkie ewentualności, na to, co się stanie, jak będzie trzeba ruszyć a ja robię wszystko, żeby jakoś fundację przeczołgać przez ten czas — mówiła z przejęciem.
W jej ocenie przedłużający się czas niepewności będzie naprawdę trudny, co nie daje powodów do radości. Krystyna Janda zatrudniając ok. 400 aktorów z całej Polski, przeżywa rozterki i stres.
— Chodzi mi o to, żebym była razem z tą grupą ludzi zarażonych tym cudownym wirusem, jakim jest teatr, żeby to się nie rozsypało, pogubiło, żeby nie zrobić im krzywdy, żebyśmy byli razem — tłumaczyła.
Na koniec podkreśliła, że targają nią sprzeczne emocje, chociażby takie jak pogarda czy bezradność.
— Jesteśmy wszyscy absolutnie samotni. Mam odczucie, że jesteśmy bez pomocy, że nie możemy liczyć na nic — oceniła, pytana o sytuację polityczną i społeczną w Polsce.
— Rządzący nie ułatwiają nam żadnego dnia. Każdego dnia jest tak, jakby ktoś jeździł szkłem po szybie, zadrażnianie konfliktów, niełagodzenie ich. Właściwie mam poczucie pogardy i bezradności — podsumowała Janda.
źródło: kultura.onet.pl