lgbt

„Tak wygląda tęczowa wolność słowa”. Aktywiści LGBT próbowali zniszczyć bilbordy. „Wystarczyło poczekać dobę”

W mediach społecznościowych dużą popularnością cieszy się w ostatnim czasie profil „Milcząca Większość”. Choć nie wiemy, kto za niego odpowiada, o ich akcji usłyszała w ostatnim czasie cała Polska.

Osoby stające za „Milczącą Większością” wynajęły w Białymstoku bilbordy, które krytykowały ideologię LGBT. Akcja błyskawicznie zyskała duży rozgłos w sieci. Okazuje się, że lewicowi aktywiści próbowali już zniszczyć jeden z bilbordów, o czym poinformował fanpage „Milczącej Większości”.

— Tęczowa wolność słowa. Wczoraj teoretyzowaliśmy o tym, dlaczego ideologia jest odmianą ideologii totalitarnej. Wystarczyło poczekać dobę, by od teorii móc przejść do praktyki. Dokładnie tyle potrzebowali aktywiści, by przypuścić całkowicie niemerytoryczny i przepełniony nienawiścią atak w odpowiedzi na garść merytorycznych argumentów, którymi zdecydowaliśmy się wczoraj podzielić. Po raz kolejny totalitaryści pokazują, że nie mają żadnych argumentów poza krzykiem i histerią. Ich odpowiedzą są furiackie wpisy przepełnione niskich lotów „humorem” lub pełne nienawiści „życzenia”. Owszem, pojawiły się też próby merytorycznej polemiki – oparte na wyrwanym z kontekstu cytowaniu katolickiej nauki – dokładnie takim, do jakiego odnosiliśmy się wczoraj, wskazując na kardynalne błędy popełniane przez naszych oponentów — czytamy na fanpage’u.

Zobacz także: „Ten sk***syn wyprowadza tego potwora bez smyczy i kagańca”. Internauci pytają o dane „łajzy” z Krakowa

— Zwolennikom tej totalitarnej ideologii nie chodzi o polemikę, nie chodzi o obronę – w komentarzach jasno pokazali, że tego wcale nie chcą. Domagają się zakazu publikowania treści, z którymi się nie zgadzają – czyli dokładnie tego, co im wczoraj przypisywaliśmy, wskazując na totalitarny charakter ich ideologii — poinformowała „Milcząca Większość”.

— Kiedy aktywiści rozpoczęli swoją ofensywę dokonując fizycznych napaści na ludzi, wieszając bluźniercze flagi na pomnikach czy rozklejając billboardy w Białymstoku zdecydowaliśmy się na merytoryczną odpowiedź – rozkleiliśmy w mieście billboardy, których treść rozwijamy teraz przy wykorzystaniu mediów społecznościowych. Podjęliśmy zatem działania, jakich można oczekiwać po ludziach uznających cywilizowane formy debaty publicznej. Jak wygląda natomiast odpowiedź ze strony aktywistów i ich sprzymierzeńców? — napisano, po czym rozpoczęto wyliczanie działań środowiska LGBT.

1) W ciągu pary godzin po rozwieszeniu billboardów próbowano zerwać jeden z nich.

2) W mediach społecznościowych rozpoczęto kampanię nienawiści przeciw nam, w której przewijające się, powtarzane do znudzenia hasła „faszyści” czy „homofoby” są najbardziej cenzuralnymi i nadającymi się do przytoczenia określeniami pod naszym adresem. Szkoda jedynie, że naszych adwersarzy nie stać na żadne merytoryczne rozwinięcie tych terminów, a jedynie posługiwanie się bezwartościowymi epitetami, do których wszyscy już przywykli parę ładnych lat temu.

3) Rozpoczęła się nagonka medialna w lewicowych mediach, oczywiście zawierająca termin-klucz „homofobiczne billboardy”. Niestety nie wiemy nadal co w zasadzie zawiera się w tym terminie i dlaczego nasze billboardy w ogóle są „homofobiczne”. Być może lewica cierpi na jakieś poważne braki leksykalne i słowem tym zastępuje kilka innych określeń takich jak „nie podoba mi się” lub „nie zgadzam się”.

Zobacz także: Marcin Najman ostro: Mam kilka słów do Tęczowych

4) Dodatkowo oberwało się także firmie zarządzającej billboardami. Bo przecież nie może być tak, że profesjonalna firma po prostu udostępnia przestrzeń reklamową w zamian za pieniądze, a zamawiający zyskuje prawo do zamieszczenia na niej swojej treści, prawda? Zwłaszcza że ta sama firma w ubiegłym miesiącu bez problemu udostępniła swoją przestrzeń na billboardy. Nie słychać było o jakichś atakach ze strony „homofobów” wobec tej firmy. Wydaje nam się, że ta sytuacja dość poważnie zaburza rzeczywistość, w której żyją histerycy, bo zgodnie z ich rozumowaniem powinno być przecież zupełnie odwrotnie.

5) Zaś wisienką na torcie jest pan prezydent Tadeusz Truskolaski, który już zapowiedział, że złoży zawiadomienie do prokuratury. Bo przecież nie może być tak, że ktoś w jego prywatnym mieście śmie korzystać z konstytucyjnej wolności słowa. Dla przypomnienia – jest to ten sam prezydent, który tak gorąco bronił w ubiegłym roku prawa uczestników tzw. Marszu Równości do manifestowania swoich poglądów. Ażeby nie zrobiło się nazbyt poważnie, dodamy jeszcze, że jego zastępca Rafał Rudnicki jeszcze wczoraj zapierał się, że miasto nic nie może, ponieważ prywatna firma udostępniła przestrzeń reklamową za prywatne pieniądze, by po zapowiedzi prezydenckiego donosu przyklaskiwać świetnej inicjatywie włodarza miasta — napisali ludzie z „Milczącej Wolności”.

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=112596600560383&id=107650931054950&tn=-R

Źródło: Facebook.com

About the Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like these