propolski.pl: Sopot nabiera wody w usta. Wraca sprawa dzierżawy nadmorskiej nieruchomości

Sopot nabiera wody w usta. Wraca sprawa dzierżawy nadmorskiej nieruchomości

Miasto Sopot w 2015 roku umożliwiło pewnej spółce dzierżawę 3 hektarów atrakcyjnych nadmorskich terenów. Te miały zostać przeznaczone do rekreacji na wysokim poziomie, wiele mówiło się o próbie pozyskania miłośników sportów wodnych, takich jak np. kitesurfing czy żeglarstwo. Jak podaje portal dorzeczy.pl, stan faktyczny ma rażąco odbiegać od tego, co obiecała firma Kojar.

Kojar miał sprawić, by Sopot był kojarzony z ekskluzywnym ośrodkiem kempingowo-rekreacyjnym na rozległych terenach przy plaży. Chodzi o grunty przy ulicy Bitwy pod Płowcami 73-79. Problem polega na tym, że firma po wygraniu przetargu i przeforsowaniu swojej wizji zagospodarowania 3 hektarów miała – zdaniem dziennikarzy dorzeczy.pl oraz obserwatorów – nie wywiązać się ze wszystkich zapisów umowy.

Właściwa nazwa przedsiębiorstwa brzmi „Kojar Jan Jaroszewicz Józef Kowal spółka cywilna”. Co ciekawe, firma miała powstać niedługo przed ogłoszeniem przetargu. Choć podmiot nie mógł pochwalić się bogatą historią i doświadczeniem w branży, z miejsca otrzymał olbrzymi kredyt zaufania i… zgodę miasta na czynsz w wysokości 6000 złotych miesięcznie. Wielu dzierżawców dużo mniejszych terenów sporo by dało, by móc tyle płacić.

Umowa powinna być rozwiązana, bo miasto traci?

Wykonanie pracy pozostawia wiele do życzenia. Elementy inwestycji albo w ogóle nie zostały wykonane, albo wizualnie i technicznie bardzo odbiegają od planów ukazanych w zwycięskiej ofercie.

– Kojar zobowiązała się do wykonania minimum 50 stanowisk dla kamperów z przyłączem energii elektrycznej. Oprócz tego firma miała podjąć się stworzenia wypożyczalni sprzętu do sportów wodnych oraz miejsca do dokonywania drobnych napraw dla żeglarzy. Na terenie nieruchomości miał również zostać wzniesiony budynek z basenem, tarasami, barem i placem zabaw dla dzieci. Co więcej, strefa miała być przyjazna dla osób z niepełnosprawnościami. Zobowiązania były więc ambitne. Jak się jednak okazało, spółce przez te wszystkie lata nie udało się zrealizować inwestycji w takim kształcie, jaki został wskazany w ofercie i jej wizualizacji. Zgodnie z umową, która jest szczególnie restrykcyjna, Miasto Sopot powinno w takiej sytuacji rozwiązać umowę z Kojarem w trybie natychmiastowym. Miasto Sopot jednak nie egzekwuje swoich praw i z jakiegoś powodu chroni dzierżawcę

– podaje opisujący sprawę portal dorzeczy.pl.

Całość przedsięwzięcia budzi wątpliwości, bo miasto wykazuje się nieszczególnym zainteresowaniem weryfikacji tego, czy obietnic Kojar dotrzymał. Choć krytycy poczynań firmy oraz autorzy skargi do prezydenta miasta Sopotu Jacka Karnowskiego udowodnili swoje racje za pomocą materiałów zdjęciowych i filmowych, to sprawa wciąż pozostaje badana przez Regionalną Izbę Obrachunkową. Na rozstrzygnięcie będzie więc trzeba poczekać.

Budynek, który miał powstać, nie miał powstać, bo już istnieje, choć go nie ma

Jest to z pewnością największy absurd i swoisty bareizm omawianej sytuacji. Mowa o budynku, który figurował w projekcie pod nazwą B2. To właśnie on zawierać miał m.in. basen, bar, tarasy i centrum zabaw dla dzieci.

– W jego miejsce, zgodnie z publicznie dostępnymi informacjami pozyskanymi z portalu YouTube.com, ustawiony został mały, tymczasowy basenik, na próżno natomiast w ogóle szukać baru i rozległych eleganckich tarasów

– czytamy w artykule dorzeczy.pl.

Budynek zdaniem dziennikarzy nie istnieje, co ma znajdować potwierdzenie w zebranych materiałach. Te trafiły już do kilku miejskich organów, w tym również do Regionalnej Izby Obrachunkowej.

– Treść notatki służbowej pracowników MOSiR w Sopocie z 11 lipca 2019 roku wskazuje, że rzeczony budynek został wybudowany, a samo miasto, jak podkreślają podległe mu organy, ma dokonywać kontroli obiektu „przynajmniej raz na pół roku”. Pracownicy MOSiR potwierdzili stan realizacji prac, podczas gdy w świetle zdjęć i filmów prace te nigdy nie zostały wykonane w sposób zgodny z ofertą. Co więcej, samo miasto – odnosząc się do skargi, która wpłynęła do prezydenta Jacka Karnowskiego, a która jest obecnie przedmiotem postępowania Regionalnej Izby Obrachunkowej – prosi o materiały filmowe, które miałyby udowodnić, że prace Kojaru nie przebiegły w sposób taki, jak trzeba. Miasto Sopot materiały już dostało. Teraz ruch po stronie Prezydenta Karnowskiego

– możemy się dowiedzieć.

Z kolei Sekretarz Miasta Sopotu Wojciech Zemła, do którego zwróciła się redakcja dorzeczy.pl, uważa, że „w ofercie nie ma budynku B2”, a „wszystkie budynki, jakie miały powstać na terenie kempingu zostały wybudowane”. Kłóci się to rzecz jasna aż nadto ze stanowiskiem MOSiR.

– Nie znajdujemy podstaw do wypowiedzenia umowy dzierżawy, gdyż dzierżawca wywiązuje się z realizacji Umowy

– przekonuje miejski sekretariat.

Sygnaliści oraz osoby odpowiedzialne za złożenie skargi apelują do prezydenta Karnowskiego, by ten się wreszcie z dostarczonymi mu materiałami zapoznał i zabrał głos w sprawie.

Źródło: dorzeczy.pl

About the Author

Malicki Jan

Wspieram polskie sprawy i opowiadam się po stronie wolności. Chętnie oddaję się urokom rozrywki cyfrowej i jestem na bieżąco z platformą Xbox i Playstation.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like these