Prof. Simon to jeden z bardziej rozpoznawalnych epidemiologów w naszym kraju. Lekarz stał się popularny głównie za sprawą mediów społecznościowych, gdzie głosił swoje poglądy na temat maseczek i koronawirusa.
Prof. Simon najczęściej krytykował tych Polaków, którzy lekceważyli obostrzenia. Tym razem w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” podzielił się z internautami emocjonującą historią. Okazuje się, że medyk przeżył swoją straszną historię w przeszłości i temat chorób wywołuje w nim wyjątkowo przykre wspomnienia.
— Ja się niczego nie boję. Jeśli już, to choroby żony, dzieci i wnuków, za którymi przepadam. Bo wie pani, kiedyś straciłem córkę, 18-letnią — powiedział prof. Krzysztof Simon.
Wyjaśnił, że jego 18-letnia Blanka zmarła w 2003 roku z powodu białaczki: — Dzisiaj może by przeżyła, są nowsze metody leczenia. Wtedy pomagali mi wszyscy, którzy mogli. Brała leki, jakich nikt nie miał w kraju, całe pudła mi poprzychodziły. Potem dałem te leki siedmiorgu innym dzieciom — wyznał lekarz.
— Mogłem w tej medycynie robić prawie wszystko – nie wyszło. Tylko wie pani, ja bym nie chciał, jak niektórzy politycy, obnosić się z własnym nieszczęściem. Do pasji doprowadza mnie afiszowanie się ze swoimi sprawami prywatnymi. Urodziłem się 1 listopada, sam lubię spacery po cmentarzach, ale robić z takich chwil wydarzenia publiczne? — podkreślił podczas wywiadu.
źróðło: tysol.pl