Już wcześniej informowaliśmy o polskim bohaterze Marcinie. Polak poświęcił swoje życie, aby uratować topiące się dzieci, jednak nie doczekał się wdzięczności.
2 sierpnia na niestrzeżonej plaży w Julianadorp przechadzał się 37-letni Marcin. Rozmawiał on właśnie ze swoją żoną, gdy nagle powiedział jej, że musi się rozłączyć, ponieważ widzi, że dzieci znajdujące się w wodzie dziwnie się zachowują.
Czytaj także: To nagranie Pajączkowskiej robi w sieci furorę: „Ja po prostu tak się ubieram!”
Z informacji Straży Przybrzeżnej wiemy, że Marcinowi udało się uratować trójkę niemieckich dzieci, które zaczęła wciągać woda. Niestety, on sam nie zdołał wypłynąć na powierzchnię. Jego ciało zostało znalezione na pobliskiej plaży – choć był reanimowany w szpitalu, nie udało się go uratować.
Niestety, choć heroiczny czyn potrafili docenić ludzie niezwiązani w żaden sposób z sytuacją (powstała specjalna zbiórka dla rodziny Marcina, wpłacono już setki tysięcy euro), nie zamierza tego robić rodzina uratowanych dzieci.
O sytuacji opowiedziała „Super Expressowi” teściowa zmarłego.
Czytaj także: Zadyma podczas pikiety LGBT. Kibole: „Wypi***ać!” Lewica błagała o pomoc policji
— Tak bardzo chcieli ich poznać. Szczególnie tych troje dzieci, za które Marcin Kolczyński oddał życie, ratując je z topieli. Zostawił żonę, osierocił własne dzieci, a niemiecka rodzina, która tyle mu zawdzięcza, nie przyjechała na pogrzeb swojego wybawcy. Poświęcił się dla nich, a oni nawet nie podziękowali — powiedziała rozżalona kobieta.
źródło: Super Express