Gościem TVN24 był szef MEN Dariusz Piontkowski. Rozmowa dotyczyła powrotu dzieci do szkół.
Dziennikarz TVN zapytał Piontkowskiego o sytuację, do której doszło w Grodzisku Wielkopolskim, gdzie u dwójki pracowników wykryto zarażenie koronawirusem. Aktualnie nie jest pewne, czy w tej konkretnej placówce rok szkolny rozpocznie się zgodnie z planem.
Zobacz także: „Ten sk***syn wyprowadza tego potwora bez smyczy i kagańca”. Internauci pytają o dane „łajzy” z Krakowa
— Były również przedszkola czy inne placówki, w których pojawił się pracownik czasowo chory na koronawirusa. Nie tylko w szkole takie sytuacje się zdarzają. I to oznacza, że gdyby w państwa stacji zdarzył się przypadek koronawirusa, to państwo na 2 tygodnie zamknęliby stację i powiedzieli: nie pracujemy? — zapytał Piontkowski.
— Te same zasady obowiązują w różnych dziedzinach życia i podobnie w szkole. Jeżeli pojawił się przypadek koronawirusa, dyrektor szkoły powinien przede wszystkim skontaktować się z inspektorem sanitarnym, które podejmuje postępowanie epidemiologiczne — wyjaśnił minister edukacji.
— Po pierwsze, ustala krąg osób, które miały kontakt z tymi osobami zarażonymi, jak rozumiem, już się to stało, i te osoby, które miały bezpośredni kontakt, a więc rozmawiały ze sobą przez dłuższy czas, były w niewielkiej odległości od siebie, również powinny być na kwarantannie. Podobnie zresztą jak te osoby z nimi mieszkające, ich rodziny. Natomiast pozostali nie są zobowiązani do tego, aby wycofać się całkowicie z życia publicznego. Te same zasady obowiązują w różnych dziedzinach życia — dodał Piontkowski.
Zobacz także: Marcin Najman ostro: Mam kilka słów do Tęczowych
— Przecież dziś nikt nie wzywa do tego, abyśmy zamykali sklepy, komunikację publiczną. Ona funkcjonuje w całym kraju, młodzi ludzie i starsi pojawiają się na ulicach, w przestrzeni publicznej, a taką przestrzenią jest również szkoła — podsumował polityk.
Źródło: DoRzeczy, TVN24