Pasażer, który postanowił nagrać jedną z interwencji pracowników ochrony Kolei Mazowieckich, został potraktowany gazem łzawiącym. Po całym incydencie pozostawiono go na peronie bez pomocy.
Do sytuacji, w której ucierpiał pasażer, doszło na dworcu Warszawa Wschodnia. Mężczyzna miał zamiar kupić bilet do Legionowa, jednak wszedł do pociągu w ostatnim momencie. Z tego powodu zmuszony był kupić w aplikacji krótszy bilet ze stacji Warszawa Płudy, ponieważ nie zdążył zaopatrzyć się w wejściówkę na dłuższą trasę.
Kierownik pociągu zdecydował, że podróżującemu należy się mandat, jednak ten nie posiadał przy sobie dokumentu tożsamości. Pracownik Kolei Mazowieckich bez wahania powiadomił odpowiednie służby.
— Nie protestowałem, pogodziłem się z konsekwencjami. Wysiedliśmy w Legionowie, tam dołączyło do nas dwóch pracowników ochrony — powiedział pan Patryk w rozmowie z „Gazetą Wyborczą„.
Ochroniarze podjęli interwencję i oświadczyli, że po wezwaniu policji będzie musiał zapłacić mandat w wysokości tysiąca złotych. Pasażer zaprzeczył tym oskarżeniom i powołał się na swoje prawa. Wtedy jeden z pracowników ochrony nazwał go „debilem„.
— Wygląda mi pan na debila, tylko lepiej ubranego — miał powiedzieć do pasażera.
Poszkodowany wyjął wtedy telefon komórkowy i zaczął nagrywać. Jednak uzbrojony w gaz łzawiący mężczyzna prysnął mu w twarz. Pasażer zaczął zwijać się z bólu, więc pomogli mu przechodnie oraz straż miejska.
— Odpowiedział, że wyglądam mu na debila, tylko lepiej ubranego. Wtedy wyjąłem telefon i uprzedziłem, że będę nagrywał dalszą część interwencji. Wtedy wyjął z kieszeni gaz pieprzowy i prysnął mi nim prosto w oczy — żalił się poszkodowany pasażer.
Pracownicy ochrony i kierownik pociągu odjechali z miejsca zdarzenia, nie udzielając ofierze pomocy. Nie czekali również na przyjazd wcześniej wezwanej policji.
Władze KM po obejrzeniu nagrań z monitoringu uznały, że ochroniarze znacząco przekroczyli swoje uprawnienia. Tym samym zostali zwolnieni z pracy.
źródło: wawalove.pl