W lipcu bieżącego roku odbył się szczyt nadzwyczajny Komisji Europejskiej z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. W myśl uchwalonych rezolucji dotyczących nowego budżetu na lata 2021-2027, zwanego Next Generation UE, Polska utraciłaby w praktyce całkowicie suwerenność na rzecz Unii. Premier nie skorzystał w z przysługującego mu prawa weta, co postulował minister Zbigniew Ziobro wraz ze swoim ugrupowaniem, tym samym zezwalając organowi wykonawczemu Unii do wymuszania na Polsce zmian w systemie prawnym i społecznym.
W dniach 17-21 lipca br miał miejsce szczyt nadzwyczajny Unii Europejskiej. Dotyczył on uchwalenia nowego budżetu na przyszłe lata a także utworzenia tak zwanego Funduszu Odbudowy po koronawirusie w ramach wieloletnich ram finansowych na lata 2021-2027.
Komisja Europejska jest organem wykonawczym UE posiadającym inicjatywę legislacyjną. Nadzoruje zarówno fundusze unijne jak i pracę wszystkich agencji unijnych. Prerogatywy, jakie Komisja posiada doprowadziły do przedsięwzięcia kilkudziesięciu nowych rezolucji, na jej lipcowym szczycie. Cztery z nich uderza bezpośrednio w możliwość samostanowienia Polski w praktyce. Chodzi między innymi o utworzenie Funduszu Odbudowy po koronawirusie o wymownej nazwie Next Generation UE. Plan budżetowy zakłada nie tylko wieloletnie ramy finansowe o wysokości 1 074,3 mld EUR, ale również wykreowanie wspólnego długu europejskiego w ramach tegoż funduszu i obciążania obywateli poszczególnych krajów członkowskich nowymi podatkami. Jest to swoiste novum, do tej pory KE nie posiadała prerogatyw umożliwiających bezpośrednie ingerowanie w nakładanie podatków czy kreacje długu. W naszym kraju, zgodnie z obowiązującymi zasadami konstytucyjnymi, takie kompetencje posiadał dotychczas wyłącznie rząd polski. W praktyce Unia Europejska stałaby się więc państwem federacyjnym a nie jak do tej pory organizacją posiadającą jedynie elementy quasi-państwowości.
Nie jest to jedyny z niepokojących czynników, jakie zagrażać mogą Polskiej suwerenności. Od jakiegoś czasu w UE wiele się mówi o tzw. — zasadach praworządności. Chociaż termin praworządność nie został skodyfikowany ani określony w żadnych oficjalnych dokumentach czy też aktach prawnych UE, to światło na jego wyjaśnienie rzucają wypowiedzi przeróżnych eurokratów i polityków europejskich, którzy otwarcie atakują kraje takie jak Polska, Węgry czy Malta.
Polska dokonała zmian m. in. w procedurze powoływania sędziów Sądu Najwyższego, co według standardów UE jest naruszeniem praworządności. Stało się to pretekstem do piętnowania i otwartych gróźb formułowanych przez wielu prominentnych reprezentantów UE wobec naszego kraju. Afirmacją tych praktyk jest niewątpliwie Raport o stanie praworządności wystosowany przez Komisje Europejską wobec wszystkich państw członkowskich. Jest to pierwszy tego typu dokument przedstawiający opis praworządności w każdym z krajów członkowskich. Polska jest w nim poddana krytyce w sposób szczególny – Reformy, które miały wpływ na Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, sądy powszechne, Krajową Radę Sądownictwa i prokuraturę, zwiększyły wpływ władzy wykonawczej i ustawodawczej na wymiar sprawiedliwości, a tym samym osłabiły niezawisłość sędziów — czytamy w raporcie. Jest to powtórzona opinia z grudnia 2017 roku, kiedy to na wniosek KE po raz pierwszy uruchomiono wobec Polski procedurę dotyczącą naruszeń głównych wartości Unii przewidzianą w TUE. Podobną procedurę uruchomiono wobec Węgier (wrzesień 2018 r.). PE przyjął również rezolucje wyrażające zaniepokojenie w związku z kondycją stanu prawnego w obydwu państwach. Jak również na Malcie (listopad 2017 r.) i Słowacji (kwiecień 2018 r.). KE wezwała także Rumunię do rezygnacji z planowanych zmian w zakresie wymiaru sprawiedliwości (styczeń 2018 r.)
W ramach lipcowych ustaleń Komisji Europejskiej, w projekcie rozporządzenia zawarto mechanizm sankcji budżetowych mających chronić praworządność w UE. Jest wiec to próba tworzenia instrumentów prawnych mających na celu dyscyplinowanie niepokornych członków Unii. Zgodnie z nowym rozporządzeniem przewidziane są sankcje finansowe w postaci ograniczenia przyznawania funduszy unijnych w zależności od zachowania standardów praworządności, które nie zostały określone w sposób jasny i precyzyjny. Tym samym unia arbitralnie przyznaje sobie prawo wtrącania się w sprawy wewnętrzne państw członkowskich pod pretekstem bycia nadrzędnym strażnikiem przestrzegania prawa. W ten sposób ma zamiar ograniczać w sposób istotny i nieprzewidywalny suwerenność wewnętrzną państw członkowskich. Za przykład tego, co oznacza to w praktyce niech posłużą słowa niemieckiej wiceprzewodniczącej PE Katariny Barley, która złożyła propozycję — finansowego zagłodzenia państw, takich jak Polska i Węgry — poprzez zmniejszenie dostępu do funduszy unijnych, co uzasadnia koniecznością — obrony praworządności — To nie jedyny tego typu oburzający głos płynący z UE. Niestety to nie koniec zarzutów o brak praworządności jaki formułują uniokraci.
Od dłuższego czasu nasz kraj atakowany jest również z powodu rzekomego ograniczania praw i dyskryminacji osób i środowisk tzw. LGBT. Tu przykłady ataków słownych i nawoływania do odcięcia Polski od finansowania także można mnożyć.
— Dyskryminacja na podstawie orientacji seksualnej nie może mieć miejsca w Unii Europejskiej — ogłosiła przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Zapowiedziała, że będzie działać przeciwko niej, w tym również przez zawieszanie środków unijnych.
Jakiś czas temu stwierdziła również — Polska nie jest praworządna, bo godzi w prawa osób LGBT, nie rejestruje małżeństw homoseksualnych ani adopcji dzieci przez pary homoseksualne.
KE już w lipcu zdecydowała, że nie przyzna sześciu polskim gminom środków z unijnego programu „Partnerstwo miast” z powodu dyskryminacji osób heteroninormatywnych. Komisarz do spraw równości Helena Dalli uzasadniała, że zaangażowane w takie działania były polskie władze lokalne, które przyjęły uchwały o „strefach wolnych od LGBTI” lub o „prawach rodziny”.
Tym i podobnym atakom ze strony Unii kilkukrotnie w ubiegłych miesiącach sprzeciwiał się minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Lider Solidarnej Polski zażądał podjęcia uchwały przez sejm RP która miała by na celu ogłoszenie polskiego weta wobec powiązania wypłat środków unijnych z tzw. systemem praworządności. Ostrzegał, że takie praktyki tworzą mechanizm instruowania krajów niepokornych takich jak Polska, czy Węgry. Minister sygnalizował, że mimo braku oficjalnych instrumentów prawnych proceder nacisku i wtrącania się Unii w sprawy wewnętrzne państwa członkowskich już ma miejsce. Podkreślał, że jeśli nie zgodzimy się w naszym ładzie społecznym i prawnym na zalegalizowanie pseudoroszczeń mniejszości LGBT, to zostaniemy uznani za kraj niepraworządny. I będzie się to wiązało z zatrzymaniem lub cofnięciem wypłat unijnych. Jednocześnie Polska byłaby nadal obowiązana wpłacać składki w pełnej wysokości do budżetu UE, a w ramach nowych ram budżetowych także do spłaty wspólnie wykreowanego długu przez Unię Europejską.
Ziobro podkreślał, że dopóki nie nastąpią zmiany w Traktacie Europejskim (TSUE), stanowiącym swoistą konstytucję Unii, to nie można zgadzać się na przyznanie Komisji Europejskiej, czyli organowi wykonawczemu, pozatraktatowych i sprzecznych z polską Konstytucją uprawnień władczych, które miały by ogromną moc oddziaływania na rzeczywistość i suwerenność Polski i pozostałych państw członkowskich. Oceniając to, jako niedopuszczalne.
Niestety ani partia rządząca ani premier Mateusz Morawiecki nie wykazywali zainteresowania podjęciem uchwały zaproponowanej przez Solidarną Polskę i jej lidera. Co w obliczu niedawnego kryzysu w koalicji rządzącej, pozwala domniemywać, że to właśnie brak wyrażenia sprzeciwu przez reprezentującego RP premiera na lipcowym szczycie nadzwyczajnym, był bezpośrednią przyczyną niesnasek i tarć w koalicji.
Morawiecki nie skorzystał z przysługującego Polsce prawa weta. Próbował bagatelizować swoja postawę – nie ma bezpośredniego połączenia pomiędzy tzw. zasadą praworządności a środkami budżetowymi – twierdził premier.
Jego słowom przeczy jednak ogłoszony przez Charlesa Michel ‘a, szefa Rady Europejskiej Deal – a także zapowiedź silnego powiązania między funduszami UE, a poszanowaniem rządów prawa.
Czy los naszego kraju zostanie przypieczętowany i utracimy suwerenność na rzecz Unii Europejskiej? Wszystko rozstrzygnie się na kolejnym szczycie nadzwyczajnym UE już piętnastego października. Być może wtedy uda się zawetować antypolskie działania Unii Europejskiej.
Zobacz równierz: Szokujące słowa Dulkiewicz o III Rzeszy. W jej obronie stanęła Scheuring-Wielgus
źródło: twitter/pism.pl/polityka.pl