Kandydatka KO na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska rozmawiała w Radiu Zet na temat opłat prolongacyjnych. Wicemarszałek Sejmu długo nie była pewna, o czym mowa, więc jąkała się na antenie.
Małgorzata Kidawa-Błońska na swoją obronę szybko znalazła dobre wytłumaczenie.
— Nie jestem dobra z ekonomii, od razu to mówię — podkreśliła Kidawa-Błońska.
Prowadząca rozmowę zapytała swojego gościa, co to jest opłata prolongacyjna. Po wielu chwilach milczenia i niepewności kandydatka na najwyższy urząd wymigała się od odpowiedzi na konkretne pytanie.
Warto przypomnieć, że opłata prolongacyjna znalazła się w tzw. tarczy antykryzysowej.
— Podatnik nie będzie musiał ponosić kosztu opłaty w związku z odroczeniem terminu płatności podatku lub rozłożenia zapłaty podatku na raty albo odroczeniem lub rozłożeniem na raty zapłaty zaległości podatkowej wraz z odsetkami. Taka opłata, nazywana opłatą prolongacyjną, wynosi aktualnie 4% kwoty podatku lub zaległości podatkowej. Zwolnienie z obowiązku jej opłacenia będzie trwać w okresie stanu zagrożenia epidemicznego albo w okresie 30 dni bezpośrednio następujących po jego odwołaniu — napisano na stronie Ministerstwa Finansów.
Małgorzata Kidawa-Błońska z racji wielu wpadek na żywo traci uznanie wyborców. Z wczorajszego sondażu United Survey Company dla „DGP” i RMF FM wynika, że obecnie Andrzej Duda mógłby liczyć na 42,7 proc. poparcia, a Małgorzata Kidawa-Błońska na 16,6 proc.
Lubecka: A co to jest opłata prolongacyjna ?
Kidawa: to są opłaty, które…. yyyy… opłaty, które są… yyy… ja nie jestem dobra w ekonomii. Od razu to mówię. Yyy” pic.twitter.com/UPjnt72YNy— Edyta Kazikowska (@KazikowskaEdyta) March 24, 2020
źródło: niezalezna.pl