Kaczyński przyznał, że ratyfikowanie traktatu lizbońskiego należało do „sfery konieczności” w ówczesnych realiach politycznych. Nagranie, na którym przywódca w przypływie szczerości twierdzi, że był to element konieczny na drodze zdobycia władzy przez PiS, rozeszło się szerokim echem w mediach społecznościowych.
10 października 2009 roku prezydent Lech Kaczyński ratyfikował traktat lizboński. Traktat zmieniający Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską wszedł w życie 1 grudnia 2009 r. Na mocy traktatu, ustanawiono nową strukturę instytucjonalną, jak również zmieniono procesy decyzyjne. Traktat lizboński zmienił sposób wykonywania przez Unię jej dotychczasowych, a także niektórych nowych, kompetencji. Kształt, w którym funkcjonuje obecnie UE, zawdzięczamy właśnie kontrowersyjnemu dokumentowi. Oraz podpisowi Lecha Kaczyńskiego.
Prezes pisowców podczas jednego ze swoich ostatnich spotkań otrzymał pytanie o ratyfikację traktatu lizbońskiego.
Kaczyński szczerze: Inaczej byśmy zamknęli drogę (…) do władzy
– W 2008 roku Sejm i Senat wyraził zgodę na ratyfikację traktatu lizbońskiego, pomimo sprzeciwu polskich środowisk patriotycznych, na kanwie której powstał Obywatelski Komitet Europa Wolnych Ojczyzn – Akcja Polska przekształciły się później w Europę Wolnych Ojczyzn – Partię Polską. Czy z perspektywy lat nie uznaje pan dzisiaj ratyfikacji traktatu lizbońskiego za błąd? – zapytał jeden z uczestników spotkania.
– Polityka to jest niestety sfera konieczności a nie sfera wolności. Nic się na to nie poradzi – odpowiedział na pytanie szef grupy trzymającej władzę.
– Myśmy wtedy w gruncie rzeczy nie mieli innego wyjścia, jeżeli chcieliśmy myśleć o perspektywie dojścia do władzy środowisk patriotycznych, a – oczywiście oddając pełen szacunek innym środowiskom – my jesteśmy tym najsilniejszym i tym jedynym, które miało i ma szansę na władzę, no to musieliśmy ratyfikować ten traktat, bo Polacy w ogromnej większości łączyli z Unią bardzo wielkie nadzieje i w żadnym razie nie chcieli wyjścia z Unii – przyznał.
– Po prostu tak było, że nie mogliśmy wtedy uczynić niczego innego, inaczej byśmy zamknęli drogę dla polskich patriotów do władzy na bardzo wiele lat – dodał w przypływie szczerości.
Tomasz Sommer odpowiada
Słowa Kaczyńskiego nie uszły uwadze redaktorowi naczelnemu „Najwyższego CZAS!”-u Tomaszowi Sommerowi.
– Jak Jarosław ma do wyboru władzę i niepodległość to wybiera to pierwsze. A wiecie dlaczego? Bo jest patriotą. Nie Panie Jarosławie. Pan powiedział, że dla władzy sprzeda Pan Polskę – ocenił dziennikarz.
Przeczytaj również: „Co drugi jest mizernym pijaczyną…”. Co Kaczyński naprawdę sądzi o Polakach?
źródło: Twitter