Były premier Donald Tusk udzielił obszernego wywiadu dla „Gazety Wyborczej” w którym głównie krytykował Donalda Trumpa. W swoich wypowiedziach szukał analogii do Polski i powtarzał stare hasła o radykalnej prawicy i „populistach”.
— W chwili największej próby zaryzykował bardzo ostry konflikt społeczny. Tutaj rzeczywiście cisną się na usta wyłącznie bardzo mocne słowa. To świadczy przede wszystkim o głębokiej demoralizacji Kaczyńskiego i całej jego ekipy. Właściwie wszystko jest jasne, poza wynikiem. Jasne jest, że Ameryka jest podzielona, jasne jest, że prezydent Trump zdecydował się na takie, no, częściowo siłowe rozwiązanie. Jego wystąpienie nie pozostawia wątpliwości, że chce zrealizować scenariusz, o którym pisano i mówiono już wiele dni temu. Uprzedzano amerykańską opinię publiczną, że Trump jest gotów posunąć się do tego — a mianowicie ogłosić swoje zwycięstwo niezależnie od wyników i oskarżyć konkurencję o fałszowanie — mówił Donald Tusk.
W dalszej części wypowiedzi dalej komentował wybory w USA i nie przebierał w słowach: — Mówiąc w skrócie: remis. I trudno nawet wskazać w tym remisie, kto ma większe szanse na wygraną. I nadzwyczajny tupet prezydenta Trumpa, który ogłasza swoje zwycięstwo, zanim głosy zostaną policzone — ocenił.
Już jutro wielki protest na Nowogrodzkiej: „Otworzyć gospodarkę, zamknąć rząd PiS!”
Polityk szybko przeszedł do bardzo śmiałej krytyki prezydenta USA, twierdząc:
— Urzędujący prezydent, który mówi: „Nie liczyć głosów, wygrałem!”, to jest sytuacja dość dramatyczna. Ja się nie spodziewałem, że kiedykolwiek doczekam takich komunikatów jak np. w CNN „Ameryka to nie Białoruś”, porównywanie tych dwóch rzeczywistości już świadczy o głębokim kryzysie amerykańskiej demokracji.
Były szef RE przekonywał, że Trump jest w rzeczywistości przeciwnikiem UE i swoimi działaniami będzie na nią negatywnie wpływał.
— Nigdy nie ukrywał, miałem wiele razy okazję o tym rozmawiać, że bardzo sympatyzuje z brexitem, że życzy Unii rozpadu, że generalnie Unia Europejska jest dla niego czymś gorszym nawet od Chin — kontynuował Donald Tusk strasząc, że Trump nie zrobił zbyt wiele by powstrzymać Anglię przed odejściem z UE.
— Nie ulega wątpliwości, że Unia Europejska jako całość będzie w gorszej sytuacji, jeśli Trump będzie miał swoją drugą kadencję. Wydaje się także, że tendencje odśrodkowe i także skrajnie prawicowe, które są w Europie w sposób oczywisty, z tym kolorem nacjonalizmu i antyunijności, że to wszystko nabierze nowego wigoru. Nie mam żadnych wątpliwości. I niewykluczone, że to, co było ekscesem — a więc brexit – stanie się, jeśli nie tendencją, to w dalszej perspektywie jakimś realnym zagrożeniem dla Europy. To dość oczywiste, że z punktu widzenia Kaczyńskiego, rządu PiS-u to ewentualne zwycięstwo Trumpa jest jak najbardziej na rękę — analizował sytuację polityk.
W wywiadzie nawiązał także do protestów po wyroku TK ws. aborcji eugenicznej.
— Próba załatwienia tematu aborcji rękami Trybunału pani Przyłębskiej, ze świadomością, że to spowoduje nadzwyczajne emocje — bo nie trzeba mieć jakiejś intuicji, żeby wiedzieć, że ludzie musieli zareagować w ten sposób na tę sytuację — a więc świadomość, że w środku pandemii prowokuje się ludzi do wyjścia na ulicę, to jest po prostu polityczne łajdactwo. A łajdactwo dlatego, że to dotyczy nie tylko kwestii politycznych i ideologicznych, nie tylko kwestii aborcji jako takiej, ale dotyczy także zdrowia i życia tysięcy Polaków — atakował w „GW”.
— Ten rząd nie zrobił praktycznie nic przez wiele miesięcy, żeby przygotować Polskę na tę drugą falę pandemii, która była czymś oczywistym, przepowiadanym przez wszystkich bez wyjątku, natomiast w chwili największej próby zaryzykował bardzo ostry konflikt społeczny. Tutaj rzeczywiście cisną się na usta wyłącznie bardzo mocne słowa. To świadczy przede wszystkim o głębokiej demoralizacji Kaczyńskiego i całej jego ekipy — nie odpuszczał Tusk.
Polityk postanowił również usprawiedliwić wulgarne hasła i zachowania pojawiające się podczas manifestacji.
— W pewnym momencie ludzie o bardzo różnych poglądach i z bardzo różnych powodów odnaleźli wspólnotę. I ta wspólnota wyraża się też w tym bardzo radykalnym słownictwie protestu, ale w jakimś sensie uzasadnionym. Nie mówię teraz o estetyce, tylko o istocie politycznej tego nowego języka. To jest fundamentalna i bardzo powszechna w tej chwili niezgoda na rządy PiS-u. W tym sensie postulat, aby rząd ustąpił, jest najbardziej pragmatycznym i najbardziej oczywistym postulatem — mówił w rozmowie z dziennikarzem.
źródło: wpolityce.pl