Żona Lecha Wałęsy należy raczej do konkretnych i zdecydowanych kobiet. Nie raz w przypadku problemów z mężem nie chciała ustąpić i pokazywała, kto w tym małżeństwie rządzi.
Podczas kariery politycznej Lecha pozostawała w cieniu, jednak w domu to ona sprawowała kontrolę.
Były prezydent Lech Wałęsa ujawnił, co powiedziała mu małżonka, gdy wrócił do domu po strajku w stoczni.
14 sierpnia 1980 roku Wałęsa dołączył do strajkujących w stoczni. Prezydent „nie bardzo pamięta” ani jak tego dnia wychodził z domu, ani tego, że miał zarejestrować w urzędzie urodzoną córkę Annę. Ostatecznie nie poinformował żony o swoich planach 14 sierpnia.
— Mieliśmy podział, że ona zabezpiecza wszystko w domu, a ja na zewnątrz, nie mieszaliśmy się do siebie — tłumaczył polityk podczas wywiadu z Tomaszem Lisem.
Zobacz również: Czeka nas kolejny lockdown? Wiceminister finansów nie wyklucza takiego scenariusza
Ponadto dodał, że w czasie strajku nie miał żadnego kontaktu ze swoją żoną. Wyjawił jednak, co ta powiedziała mu, gdy już wrócił do domu.
— Wróciłeś wreszcie. Do roboty się bierz. Ona mnie nie uważała za szefa — zdradził Wałęsa.
źródło: se.pl