Białoruska aktywistka Jana Shostak po raz kolejny wypowiedziała się o sytuacji w Polsce. Jej zdaniem dzieje się coraz gorzej, a wszystko przez zamach na wolność, który ma miejsce każdego dnia.
— Dzisiaj wiem jednak, że ta wolność jest złudna, bo ona w Polsce jest, owszem, ale nie do końca i nie dla wszystkich — podkreśliła Jana Szostak.
Pod koniec maja media obiegło nagranie z konferencji Roberta Biedronia ws. sytuacji na Białorusi. Polityk w towarzystwie białoruskich opozycjonistów przedstawił swoje poglądy w sprawie zatrzymania Romana Protasiewicza.
Aktywistka Jana Shostak również obecna na spotkaniu stwierdziła, że walczy o wolną Białoruś. Następnie zbliżyła się do mikrofonu i zaczęła przez minutę głośno krzyczeć.
Shostak mówiła, że obawia się, że Białoruś stanie się „jak druga Polska”. Podczas rozmowy z magazynem „Wysokie Obcasy” zaznaczyła, jak bardzo nie podoba jej się sytuacja w naszym kraju.
— Urodziłam się w Grodnie, w polskiej rodzinie. Moja babcia mówiła po polsku, chodziłam do polskojęzycznej szkoły niezależnego Związku Polaków, zdawałam maturę z polskiego, z polskiej historii. Wychowywałam się z myślą o Polsce. Zawsze chciałam do niej wyjechać. Pierwszy raz byłam w Krakowie jako 11-latka, zobaczyłam gmach Akademii Sztuk Pięknych i postanowiłam, że będę tam studiować — tłumaczyła aktywistka.
Na pytanie o swoją niedawną głośną akcję podczas konferencji Biedronia i hejt, który się na nią wylał odparła: „Mnie to zszokowało”.
— Tuż po przeprowadzce czułam się prawdziwie wolnym człowiekiem. Miałam świadomość, że mogę zorganizować akcję, performance, zajmować się sztuką współczesną i że nic mi z tego powodu nie grozi, że jest to w ogóle możliwe — mówiła dalej kobieta.
— Dzisiaj wiem jednak, że ta wolność jest złudna, bo ona w Polsce jest, owszem, ale nie do końca i nie dla wszystkich. Dlatego uważam, że w Białorusi równolegle z walką o obalenie dyktatora należy walczyć o równouprawnienie, o prawa osób LGBTQ, o klimat. W przeciwnym razie nawet jeśli do władzy dojdzie inny człowiek, staniemy się taką drugą Polską — żaliła się Szostak.
— Wiem, że mój radykalizm niektórych przeraża, że ten krzyk, niewstydzenie się własnego ciała, bycie głośną, kiedy trzeba, niemalowanie się, walczenie o prawa swoje i innych nie wpisują się w ten stereotypowy, a wciąż żywy w obu krajach wizerunek kobiety — dodała.
źródło: tysol.pl