Niedawno media obiegło nagranie z udziałem liderki Strajku Kobiet Marty Lempart i pani sprzątającej biurowiec przed siedzibą PiS. Lewicowa aktywistka, która nie miała zamiaru po sobie sprzątać zrzuciła całą odpowiedzialność na PiS.
W piątek przed siedzibą PiS w Warszawie doszło do niecodziennej sytuacji. Przemówienie aktywistki zostało przerwane przez sprzątaczkę, która nie kryła swojego zdenerwowania. Całe zdarzenie odbiło się echem w mediach społecznościowych.
Na filmiku widać, jak oburzona kobieta strofuje Lempart, że nie będzie za darmo pracować, po czym daje jej wiadro, by sama to zrobiła. Radykalna aktywistka odmówiła i zaatakowała panią sprzątającą pytając się czy ta „jest z PiS-u”.
Na Lempart za to, co zrobiła wylała się fala ostrej krytyki. Mocnych słów nie szczędziły jej nawet środowiska lewicowe. Tymczasem sama zainteresowana nie poczuwa się do odpowiedzialności i o wszystko oskarża Prawo i Sprawiedliwość. W jej ocenie to właśnie z winy partii rządzącej pani sprzątająca musi ogarniać po niej bałagan. Lempart dodała, że kobieta ta z pewnością pracuje dla „zorganizowanej grupy przestępczej”.
— Rozumiem, że pani sprzątająca była wściekła i że ma dodatkową robotę przez to, kim jest jej pracodawca: zorganizowaną grupą przestępczą, działającą z pozycji partii politycznej. PiS powinien dopłacać osobom przez siebie zatrudnianym, bo to one ponoszą konsekwencje tego, że ludzie tak nienawidzą tej partii i przeciwko niej protestują — stwierdziła liderka „Strajku Kobiet”.
Ponadto wyznała, że ona sama nie planowała zajmować się tym, czym się aktualnie zajmuje. Dodała, że za cierpienia niewinnych ludzi w rzeczywistości odpowiada PiS.
Zobacz również: Vera Jourova: Jestem bardzo sfrustrowana tym, co dzieje się w Polsce
Źródło: DoRzeczy.pl, Onet.pl
Guano zamiast mózgu w saganie lempartówki!