Sławomir Mentzen oznajmił, że Konfederacja poprze wniosek w debacie na temat wprowadzenia stanu wyjątkowego. Polityk wyraził tym samym zupełnie odmienny pogląd od Anny Marii Żukowskiej z Lewicy.
— Za naszą granicą — mówił Mentzen — mamy może dziesięć, może kilkanaście tysięcy migrantów przywiezionych samolotami z Afryki oraz z Azji. Mamy manewry Zapad, gdzie są dziesiątki tysięcy żołnierzy. Możemy być w trakcie wojny hybrydowej, na granicy mogą się zdarzyć różnego rodzaju incydenty, prowokacje. Okoliczni mieszkańcy mają dosyć tego, co się tam w tej chwili dzieje — tłumaczył ekonomista w programie „Śniadanie Rymanowskiego”.
— Mamy bardzo niskie zaufanie do tego rządu, ale są sprawy takie jak bezpieczeństwo narodowe czy jak zabezpieczenie granic, które są ponad to. Co prawda nie znamy wszystkich faktów, ale wygląda to na sprawę poważną, która dotyczy nas wszystkich. Mówimy o bezpieczeństwie granic, bezpieczeństwie państwa — przekonywał Mentzen. — Nie widzę żadnego powodu, żeby Konfederacja razem z Lewicą brała udział w cyrku Łukaszenki na granicy.
Innego zdania była posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska. Ta twierdziła, że nie potrzeby wprowadzania stanu wyjątkowego.
— PiS nie wprowadził takiego stanu, kiedy umierało w czasie pandemii po kilkaset osób dziennie. Tym bardziej nie jest potrzebny teraz. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że kryzys na granicy wywołał Łukaszenka, ale tym 32 osobom trzeba pomóc. Naszym zdaniem stan wyjątkowy jest po to, żeby zagrodzić drogę mediom czy posłom, którzy chcą im pomóc — argumentowała Żukowska.
Mentzen dodał w kontrze, że przedstawiciele opozycji, którzy pojechali na granicę i zachowywali się nieodpowiedzialnie to „pożyteczni idioci” białoruskiego dyktatora.
źródło: Do Rzeczy