Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiedział przeprowadzenie przeglądu podręczników do historii dla uczniów polskich szkół. Spotkało się to z zarzutami o próby wprowadzenia cenzury przez ministerstwo, lecz szef resortu zdecydowanie odpiera oskarżenia.
— Absolutnie nie. Nawet nie możemy tego zrobić — mówił Czarnek. — Podręczniki powinny być zgodne z podstawą programową i tak jest. Natomiast elementy językowe czy podejście do pewnych zagadnień powinno być inne, bardziej precyzyjne. To ma znaczenie i kształtuje świadomość człowieka. Zdecydowana większość nauczycieli uczy według klucza podręcznikowego — wskazywał.
Minister wyjaśnił powody, przez które podręczniki do historii zostaną poddane przeglądowi i weryfikacji. Inicjatywa ta została zapowiedziana już w październiku zeszłego roku.
— Potrzeba świeżego spojrzenia na podstawy programowe, są zbyt obszerne, potrzeba przeglądu pod różnym kątem w jakiejś perspektywie czasowej. Potrzeba absolutnie pilnego przeglądu podręczników, zwłaszcza języka polskiego, historii, WOS-u — argumentował Czarnek w wywiadzie udzielonym Onetowi.
— Od początku mówiłem, że nie będzie żadnej rewolucji. Podręczniki zostały dopuszczone zgodnie z rozporządzeniem, a eksperci ocenili je pozytywnie. Cały czas rozmawialiśmy w sposób jasny z wydawcami, zapewniając że nikt nie będzie w żaden sposób podważał dotychczasowych prac — mówił minister w rozmowie z portalem.
Skargi na „nazistów”
— Otrzymywaliśmy jednak sporo skarg i wniosków dotyczących treści podręczników, w związku z tym chcieliśmy to zweryfikować. Zajął się tym zespół ekspertów, który opracował raport dotyczący przeglądu podręczników. Są w nim szczegółowe uwagi do różnych wydawców, ale mają one charakter incydentalny. Generalnie ocena podręczników jest bardzo dobra — mówił minister.
Dziennikarz zapytał szefa resortu edukacji o błędy, które zostały odnalezione w podręcznikach.
— Gdzieniegdzie pojawiają się błędy merytoryczne, w innych przypadkach błędy językowe. Na przykład w podręcznikach historycznych ciągle piszemy „naziści”. A powinno być po prostu Niemcy czy Austriacy. Nazywajmy rzeczy po imieniu, nie „nazistowskie obozy koncentracyjne”, tylko „niemieckie nazistowskie obozy koncentracyjne”. Nie „naziści”, tylko „niemieccy naziści”. To jeden z przykładów — przytoczył szef ministerstwa edukacji.
źródło: Do Rzeczy