Jerzy Stuhr odkąd powrócił po udarze do zdrowia nie unika komentowania świata polityki. Po wyjściu ze szpitala spotkał się z sugestiami, że nagła choroba z pewnością ma związek z jego upodobaniami politycznymi.
— Świat polityki zawsze u mnie był na styku z moralnością. Zawsze patrzyłem, gdzie mnie polityka nie wykrzywi tak, żebym gdzieś mój kręgosłup się nagiął — podkreślił aktor w programie Uwaga! TVN.
Zobacz również: Krzysztof Kowalewski uderza w PiS. Prezydenta nazywa „aparatczykiem”
Ponadto bez wahania odniósł się do wszystkich nieprzychylnych komentarzy.
— Tak było zawsze. Ale mam na to grubą skórę. To jest ta dychotomia, że kruchość należy mieć w sobie, a na zewnątrz pancerz. Z mojej natury wynika, że złość i agresja najpierw mnie śmieszą, a dopiero potem złoszczą — podkreślił Stuhr.
Sprawę skomentował także syn aktora, Maciej.
— Zaobserwowałem u siebie dziwną reakcję. Tak, jak od wielu lat i ja, i tata zmagamy z hejtem, są rzeczy, które czasem nas śmieszą, czasem bolą, wkurzają i denerwują, czasem prowokują do jakiejś reakcji i odpowiedzi, szastania się, a w tym przypadku spłynęło to po mnie jak po kaczce. Jak zdarzają się rzeczy graniczne, to organizm przestawia się na zupełnie inne tory i przestaje się przejmować hejtem, czy polityką, bo są ważniejsze sprawy — podsumował Maciej Stuhr.
źródło: wprost.pl