Kandydat Lewicy Robert Biedroń wznowił swoje wystąpienia w ramach kampanii prezydenckiej. Już pierwszego dnia czekała na niego niespodzianka. Podczas przemowy polityka na scenę wtargnęła zwolenniczka PiS-u, która zakłóciła całą konferencję i nie przebierając w słowach, powiedziała, co myśli.
Robert Biedroń, który reaktywował swoją kampanię w Warszawie, już pierwszego dnia spotkał się z problemami. Jego przemowę przerwała kobieta, która przedstawiła się jako nauczycielka z liceum im. Tadeusza Reytana, do którego niegdyś nie wpuszczono lidera Lewicy. Jak podkreśliła, tak się stało, ponieważ polityk jest „pedałem”.
— No właśnie. Tak powiedzieli. No właśnie. Dziękuję pani bardzo — przypomniał Biedroń.
— Kocham prezydenta Dudę i Morawieckiego. A wie pan co, mój wujek to walczył pod Monte Casino i zdobyli k***a ten klasztor Benedyktynów. A naszym hymnem to powinna być „Rota” — stwierdziła kobieta i zaczęła śpiewać.
Pytana przez Biedronia, czy Polska powinna być dla wszystkich, odpowiedziała, że tylko dla Polaków. Dopytywana, czy w takim razie i dla Polaka Biedronia, odparła jedynie: „a po co?”.
Gdy Biedroń próbował kontynuować, zwolenniczka partii rządzącej wróciła do mikrofonu, by dodać coś jeszcze.
— Naszym prezydentem jest Duda, a premierem Morawiecki. A wiesz co? Państwo posłuchajcie. Ja się nie boję. Moja teściowa jest chrzestną Leszka Millera, tego łobuza z Żyrardowa. No i co? — oświadczyła.
Gdy się oddaliła, Robert Biedroń mógł wrócić do swojego wątku.
— Zaczynamy dzisiaj nowy rozdział, zaczynamy pisać nowy rozdział dla naszego kraju i naszej kampanii. To jest reset, którego potrzebuje nasz kraj, potrzebuje Polska, potrzebuje nasze społeczeństwo, potrzebuje polska polityka — tłumaczył lider Wiosny.
źródło: wprost.pl