Hanna Gronkiewicz-Waltz w krytycznych słowach wypowiedziała się o Polsce pod rządami PiS. W wywiadzie udzielonym „Rzeczpospolitej” mówiła, że państwo pod władzą Prawa i Sprawiedliwości nie jest wcale silne.
— PiS-owskie silne państwo jest dokładnym przeciwieństwem definicji prawdziwego silnego państwa. Państwo to przecież struktury, a PiS dzieli wspólnotę narodową, która z trudem się zjednoczyła w swej różnorodności w ciągu ostatnich 30 lat — powiedziała Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Na pytanie, czy partia rządząca zgarnia wszystkich konserwatystów, była prezydent Warszawy, odparła:
— Nie wszystkich. Często ich konserwatyzm nie idzie w parze z ich życiem. Nie widać też, żeby ich miłość do bliźniego była jakoś szczególnie rozwinięta. Po chwili wyznała, że popiera Kidawę-Błońską.
Odniosła się również do pytania, czy wicemarszałek Sejmu może mieć jakieś problemy z tego tytułu, że jest kobietą.
— Nie sądzę. W wyborach trzeba pokonać konkurenta, a nie mieć 100 procent. Kidawa-Błońska ma wiele zalet, przede wszystkim łączy, a nie dzieli. Nie wykrzykuje na nikogo i nie obraża. Jest stanowcza, ale kulturalna.
Polityk skomentowała pomysł Borysa Budki na partię, przy okazji deprecjonując partię rządzącą.
— Przewodnią myślą jego wystąpienia był człowiek — obywatel i jego prawa, odwrotnie niż PiS, które posługuje się pojęciem „silne państwo”. Po latach rządów widać, że ich wizja silnego państwa to przede wszystkim skłócenie Polski z sojusznikami i łamanie konstytucji, w szczególności art. 10, czyli trójpodziału władzy — wyjaśniła.
Gronkiewicz-Waltz skrytykowała politykę obecnego rządu, mówiąc:
— Ale inflacja wymyka się NBP spod kontroli. Emerytury nie są wysokie, a po obniżeniu wieku emerytalnego będą jeszcze niższe. Minimalna płaca, przy braku odpowiedniego finansowania służby zdrowia, doprowadza do sytuacji, że kasjerki w supermarkecie mają takie same pensje jak początkujący lekarz lub wyższe.
Ponadto skrytykowała Polskę pod władzą PiS-u, twierdząc, że jest przeciwieństwem silnego państwa.
— Państwo to przecież struktury, a PiS dzieli wspólnotę narodową, która z trudem się zjednoczyła w swej różnorodności w ciągu ostatnich 30 lat. Tak się nie godzi działać — oceniła.
Przekonywała, że PiS-owi nigdy szczególnie nie zależało na tym, by struktury państwa wzmacniać.
— Owszem, chce, żeby te struktury były silniejsze, ale tylko jako miejsce zatrudnienia dla swoich. Kolesiostwo, często przecież opisywane przez media, jest poza skalą demokratycznego państwa. Bliżej nam do republik poradzieckich władanych przez watażków niż do krajów europejskich, które przecież były dotychczas wzorem dla Polski zarówno w zakresie bogacenia się społeczeństwa, jak i organizacji przyjaznego i sprawnego aparatu państwowego — powiedziała była prezydent stolicy.
źródło: wpolityce.pl