Były prezydent Lech Wałęsa aktywnie udziela się w mediach. Nie daje się jednak nie zauważyć, że polityk ma pesymistyczny nastrój i dużo mówi na temat śmierci. W rozmowie z „Super Expressem” wyznał, na tym świecie jest już skończony.
— Chcę być spalony po śmierci, a moje prochy mają być rozrzucone na Morzu Bałtyckim! — powiedział Lech Wałęsa.
Nawiązał również do obchodzonej w ubiegłym tygodniu rocznicy ślubu. Lech i Danuta Wałęsowie są już ze sobą pół wieku.
— Kochamy się z żoną jak gołąbki — dodał były prezydent, który dobrze ocenia swoje małżeństwo. Jego pesymizm związany ze zbliżającym się końcem życia jest jednak mocno zastanawiający.
— Ale tu na tym świecie już jestem skończony… Chcę jednak do końca swoich dni być i żyć z żoną. Bo co? Teraz na stare lata rozwód?! Po cholerę mi to… Mam 77 lat, człowiek słaby już jest… — podkreślił pierwszy przewodniczący „Solidarności„.
Wałęsa wyjaśnił również, jak widzi swój pochówek.
— Chcę, żeby mnie spalili. A co?! Mają mnie robaki jeść?! Od razu chcę się w proch zamienić, chcę być na morzu rozrzuconym, najlepiej w Bałtyku, niech rybki sobie pojedzą — tłumaczył.
źródło: wiadomosci.wp.pl
Sumienie gryzie Bolka na starość. „.. „Bolek” donosił także na kolegów z pracy. Łącznie donosy objęły co najmniej 24 osoby, a przede wszystkim Józefa Szylera. W rezultacie ofiary donosów były w rozmaity sposób prześladowane i szykanowane….”
A poza tym prawo się kłania. Wcale mnie jednak nie dziwi, że go nie zna. W zawodówce i w agenturze nie uczyli o tym. „….Nawet miesiąc więzienia lub 5 tys. złotych kary grozi osobie, która kierowana ostatnią wolą zmarłego rozsypie jego szczątki w wyznaczonym przez niego miejscu – na przykład na łące, nad morzem czy innej, ulubionej lokalizacji. Polskie przepisy są jednymi z najbardziej restrykcyjnych pod tym względem w Europie…” jak podaje DziennikPrawny.pl