Media dotarły do motywów, którymi kierowały się brytyjskie służby, kiedy dokonały zatrzymania Rafała Ziemkiewicza. Szybko okazało się, że chodzi o poglądy publicysty, chociaż w rzeczywistości całe tłumaczenie jest kuriozalne.
Pisaliśmy już o tym, że Rafał Ziemkiewicz został zatrzymany na lotnisku w Londynie, a następnie aresztowany. Mężczyzna poleciał na Wyspy wraz ze swoją rodziną, chcąc towarzyszyć córce, która rozpoczynała zagraniczne studia. Zarówno matka, jak i córka przeszły kontrolę bez problemów, gorzej było w przypadku samego Ziemkiewicza, któremu nie pozwolono przejść.
Portal DoRzeczy.pl poznał szczegóły pisma, które wydał brytyjski Urząd do Spraw Cudzoziemców. Potwierdziły się nasze najgorsze przypuszczenia, że chodzi o poglądy.
— Wnioskował pan o pozwolenie na wjazd do Wielkiej Brytanii jako gość na dwa dni. Jednakże uważam, że wykluczenie pana ze Zjednoczonego Królestwa sprzyja interesowi publicznemu. Wynika to z pańskiego zachowania oraz głoszonych poglądów, które są sprzeczne z brytyjskimi wartościami i mogą być obraźliwe dla innych, a tym samym sprawiają, że uzyskanie możliwości wjazdu jest niepożądane — napisano w oficjalnym dokumencie brytyjskich służb.
Jak komentuje sprawę sam poszkodowany?
— Ale swoją drogą, że „wielka” kiedyś Brytania boi się dwóch dni prywatnego pobytu jednego pisarza (nawet bestsellerowego) tak, jak PRL bal się każdej maszyny do pisania — to znaczące — powiedział Rafał Ziemkiewicz.
— Zostałem zatrzymany za poglądy, które ponoć nie licują z wartościami uznawanymi w Wielkiej Brytanii — dodał w rozmowie z Polską Agencją Prasową publicysta.. Na pytanie, o jakie poglądy może chodzić, odparł, że „nie wie, nie zna, ale na pewno są niewłaściwe”.
— Trafiłem do aresztu, w którym byli także inni mężczyźni. Z większością z nich nie dało się porozmawiać w żadnym europejskim języku. Byli z Afryki, jakichś krajów daleko i blisko-wschodnich. Był wśród nich obywatel Korei Południowej, z nim akurat mogłem się dogadać po angielsku. On został zatrzymany za to, że – zdaniem służb brytyjskich – miał przy sobie za dużo gotówki. To za dużo oznaczało dwa tysiące dolarów, a więc kwotę, którą bardziej zamożni ludzie przepuszczają w jeden wieczór — wyjaśniał Ziemkiewicz, nie mogąc powstrzymać się od żartów.
Zobacz również: Prof. Horban: W czwartej fali pandemii nie będzie 10 tys. zakażeń koronawirusem
źródło: tvo.info, o2.pl, niezalezna.pl