Dziennikarz „Wyborczej” oraz „Tygodnika Powszechnego” zamieścił na Twitterze wpis, w którym narzekał na brak dofinansowania z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Słowa dziennikarza wywołały burzliwą dyskusję, a Wojciech Engelking musiał gęsto tłumaczyć się ze stwierdzenia, że „w d***e ma chore dzieci”.
— Dofinansowanie MKiDN dla czasopism — Krytyka Polityczna, Tygodnik Powszechny i magazyn Pismo bez hajsu. Oczywiście trochę szkoda, ale dobrze, że 50 koła dostało wydawnictwo diecezji tarnowskiej na wydawanie magazynu Promyczek; bez tego kultura polska by upadła” — napisał dziennikarz „Wyborczej”.
Jeden z internautów skomentował, że „te pieniądze lepiej na chore dzieci wydać niż na jakąś krytykę polityczną”.
Wojciech Engelking ani myślał o tym słyszeć i odpowiedział w emocjonalnym tonie: „w d***e mam chore dzieci”.
Teraz dziennikarz tłumaczy się ze swojego wpisu, jednak nie spotkał się ze zrozumieniem swojej postawy.
— Ponieważ zaskakująco wielu prawicowców postanowiło wziąć tego tweeta na poważnie, wyjaśniam, iż — jak cały wątek — jest i ironiczny, i służy obśmianiu narracji — lepiej dać na dzieci nic na jakieś tam pisma — bo i nad tym, i nad tym powinno sprawować opiekę państwo — wyjaśniał Engelking.
Warto dodać, że Wojciech Engelking był stypendystą Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci.
Ponieważ zaskakująco wielu prawicowców postanowiło wziąć tego tweeta na poważnie, wyjaśniam, iż – jak cały wątek – jest i ironiczny, i służy obśmianiu narracji „lepiej dać na dzieci nic na jakieś tam pisma” – bo i nad tym, i nad tym powinno sprawować opiekę państwo. Pozdrawiam. pic.twitter.com/XXjXt4c1Y2
— Wojciech Engelking (@W_Engelking) February 13, 2020
źródło: nczas.com