Marszałek Senatu Tomasz Grodzki skomentował pomysł przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Zapytany przez dziennikarza TVN24, czy polecałby kandydatce KO na prezydenta wycofanie się z walki o prezydenturę, odpowiedział:
— Jeżeli miałyby się odbyć 10 maja, to trudno się wycofywać z czegoś, co będzie wyborami tylko z nazwy — powiedział Grodzki.
Wiele wskazuje na to, że wybory prezydenckie odbędą się 10 lub 17 maja w formie korespondencyjnej. Do uprawnionych obywateli mają trafić specjalne pakiety wyborcze umożliwiające zagłosowanie. Kidawa-Błońska od początku była przeciwna takiemu rozwiązaniu. Zapowiedziała, że nie będzie prowadziła kampanii wyborczej, jednak wciąż wypowiada się medialnie na ważne tematy.
— Albo się jest kandydatką, albo zniechęca się do wyborów — mówiła wicemarszałek Sejmu.
Marszałek Grodzki rozwiał wątpliwości w tym temacie.
— Ja jestem z medycyny, gdzie opieramy się na faktach. Fakty są takie, że pani marszałek Małgorzata Kidawa-Błońska nie chce legitymować wyborów w środku dramatycznej, niebezpiecznej epidemii — kontynuował polityk.
Na pytanie, czy w takiej sytuacji faktycznie nie lepiej się wycofać, wyjaśnił, że takie decyzje należą już do samej kandydatki. Dodał, że chce ona w dalszym ciągu walczyć o prezydenturę, jednak wybory w trybie korespondencyjnym nie spełniają konstytucyjnych wymogów.
— To może trzeba zrezygnować i nie ubiegać się o urząd prezydenta w takich warunkach — podniosła dziennikarka.
— W warunkach wyborów majowych, a mam nadzieję, że do nich nie dojdzie, nie sądzę, żeby pani marszałek Kidawa-Błońska brała udział. Co dalej, proszę ją pytać — odparł Tomasz Grodzki.
Po chwili podkreślił, że jego zdaniem kandydatka KO nie ma zamiaru popierać czegoś, co tylko z nazwy jest wyborami, „a tak naprawdę jest farsą i parodią”.
źródło: tvp.info