Zapalona turystka pani Janka za namową kolegi kilka lat temu zaczęła swoją przygodę z morsowaniem. W tym roku wraz z innymi śmiałkami wybrała się na Babią Górę w samej bieliźnie. Jak się okazało, kobieta omal nie przypłaciła tej wyprawy życiem. Została znaleziona przez ratowników w stanie głębokiej hipotermii z odmrożeniami kończyn. Błyskawicznie przetransportowano ją do szpitala.
Pani Janka to bardzo aktywna sportowo kobieta o doskonałej kondycji fizycznej. Nie pomogło jej to jednak przetrwać mrozu i zdobyć zamierzonego szczytu.
— Wyprawę zaczęliśmy o 10.30. Nie było silnego wiatru, a temperatura wynosiła mniej więcej -5 stopni. Według prognoz, które sprawdziliśmy, wysokie mrozy miały się zacząć dopiero kilka dni później. Liczyłam się z tym, że może dojść do nagłego załamania pogody — relacjonowała kobieta.
— W górę szliśmy około 2,5 godziny. Dwie osoby, mniej więcej w połowie drogi, powiedziało, że już jest im zimno. Ubrali się i zawrócili. Ja z kolegą szliśmy dalej do góry, bo czuliśmy się bardzo dobrze. Nie czuliśmy wychłodzenia. Nie mieliśmy poczucia, że nie damy rady. Czuliśmy się na siłach — dodała. Bohaterka wyprawy wyznała, że kryzys dopadł ją tuż przed metą, czego się zupełnie nie spodziewała.
— Byliśmy już prawie pod samym szczytem, kiedy pomyliliśmy drogi. W pewnym momencie zauważyliśmy, że zamiast wchodzić, schodzimy. Widoczność nie była najlepsza z powodu dużego wiatru i panującej zamieci. Kolega powiedział: „Janka są trudne warunki, schodzimy”. Zgodziłam się i chciałam się ubrać. Nie mogłam znaleźć podgrzewacza, a moje ubranie było tak zamarznięte, że nie mogło się rozłożyć na mnie po założeniu — kontynuowała opowieść.
Zobacz również: Kolejna awaria w Warszawie. Aż 11 dzielnic bez wody
Ratownicy zostawili swój komentarz w tej sprawie i stwierdzili, że kobieta i jej towarzysz przeoczyli krytyczny moment wychłodzenia, a potem odmrożenia poszły lawinowo.
— Zaczęłam opadać z sił, oparłam się o ramię kolegi. Za chwilę poprosił kogoś o pomoc i tak szłam, oparta o nich. Potem nie miałam już siły, powiedziałam, że nigdzie nie idę. Turyści zaczęli mnie przykrywać, ktoś wezwał GOPR. Jak słyszałam, że wzywana jest pomoc, odpłynęłam — dowiadujemy się od pani Janki.
Ratownicy, którzy dotarli na miejsce byli przerażeni tym, co zobaczyli.
— Kobieta była przytomna, ale już nie było logicznego kontaktu. Jej cera była kredowa, widoczne było skrajne wychłodzenie. W najgorszym stanie były ręce, zaciśnięte w półpięści — zeznał jeden z ratowników.
Po chwili kobieta została zabrana na noszach do karetki pogotowia. Jej temperatura ciała wynosiła zaledwie 25,9 stopni.
— Dla zdrowia i życia tej kobiety decydujące było to, że nie została bez pomocy. Zaopiekowali się nią turyści, którzy udostępnili jej część swojej garderoby. Stan kobiety na pewno byłby gorszy, gdyby była sama — podsumował Tomasz Kozina z GOPR.
Okazuje się, że pani Janka przeceniła swoje siły i miała w tym temacie zaledwie jedno szkolenie. Nie dowiedziała się na nim zbyt wiele o czyhających na nią zagrożeniach.
— Pojechaliśmy na Śnieżkę. Tam mieliśmy spotkanie o bezpieczeństwie, zasadach. Podkreślano, że to ma być przyjemność i każdy powinien wiedzieć, jakie ma możliwości i w razie potrzeby należy się zatrzymać, ubrać. Nikt nie mówił, jak wygląda hipotermia, ale podkreślano, że w górach mogą być zmienne warunki, a najważniejsze jest bezpieczeństwo — powiedziała.
🆘❗️WYPRAWY RATUNKOWE W REJ. BABIEJ GÓRY – sobota, 16.01.2021 ➡️ O godzinie 12:53 ratownicy dyżurujący na Markowych…
Opublikowany przez GOPR Beskidy Sobota, 16 stycznia 2021
W dniu dzisiejszym około godziny 13 ratownik dyżurny naszej Grupy otrzymał zgłoszenie, że w rejonie Gówniaka w Masywie…
Opublikowany przez Grupa Podhalańska GOPR Sobota, 16 stycznia 2021
Źródło: dziennikwschodni.pl, youtube.com