Jeden z głównych ekspertów ds. pandemii koronawirusa prof. Krzysztof Simon, którego zdążyły już doskonale poznać media społecznościowe, wspomniał o „społecznym łajdactwie”. Co medyk miał na myśli?
Pomimo wprowadzonego lockdownu i wielu obostrzeń, coraz większa liczba przedsiębiorców postanowiła otwierać swoje lokale. Osoby prowadzące biznesy czując się całkowicie bezradnie i bez perspektyw na życie podjęły decyzję o zbuntowaniu się przeciwko decyzjom obecnej władzy.
Właśnie do tych okoliczności odniósł się prof. Simon, mówiąc, że to działanie wysoce szkodliwe i niemoralne. Podkreślił, że rozumie sytuację cierpiących przedsiębiorców, jednak nie możemy pozwolić sobie na takie niezdyscyplinowanie.
— Nie ma możliwości otwierania dyskotek. To jest działanie antyspołeczne, tego nie wolno robić. Owszem, przedsiębiorcy powinni dostać pomoc, ale nie wolno im otwierać swoich biznesów na takich zasadach, jak poprzednio. Mówię to jako lekarz, osoba kierująca się tylko względami medycznymi — powiedział w rozmowie z money.pl prof. Krzysztof Simon.
Lekarz przyznał, że sam jest już zmęczony obostrzeniami, a niektórych z nich zupełnie nie rozumie.
— Ale ja pracuję z pacjentami z covidem, cała moja klinika i sąsiednie oddziały są na to nastawione. I działam na polu walki z tą fatalną dla nas epidemią. Ta walka polega na identyfikacji zakażonych, hospitalizacji chorych lub izolacji zakażonych, przerywaniu dróg szerzenia i uodparnianiu populacji — czyli szczepieniach ochronnych — mówił prof. Simon.
Ponadto przyznał, że rozumie cierpienie i problemy wielu osób prowadzących firmy. Dodał, że tym ludziom trzeba pomóc, jednak jeżeli wszyscy się nie zaszczepimy, nie będzie szans na powstrzymanie pandemii.
Zobacz również: Kwaśniewski atakuje prezydenta Dudę: „Rodzaj bezmyślnego cynizmu”
— Ja doskonale rozumiem i ubolewam nad tym, że przez epidemię firmy ulegają zapaści i finansowej, że ludzie bankrutują. Tym ludziom trzeba pomóc, aby przetrwali do otwarcia rynku na ich usługi. Ale nie ma innej możliwości ograniczenia tej epidemii, jeśli nie będziemy przestrzegali ustalanych na dany etap rozwoju epidemii restrykcji – które faktycznie bywają denerwujące. Sam wielu nie rozumiem, choćby zamknięcia stoków narciarskich, czy zamknięcia sklepów w galeriach (jeśli przestrzega się dystansu i masek w oczekiwaniu na wyciąg oraz dezynfekcji rąk czy limitu osób w danym sklepie). Ale rozumiem restrykcje polegające na zakazie grupowego nieprzebywania w małych, zamkniętych pomieszczeniach — bo tam właśnie szerzy się wirus — przyznał.
źródło: nczas.com