Prof. Nalaskowski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu był gościem w programie Katarzyny Gójskiej „W Punkt”. Nawiązał do sytuacji sprofanowania krzyża na Cmentarzu Ofiar Hitleryzmu w Gdańsku-Zaspie.
Skomentował także bulwersujące zachowanie protestujących, którzy agresywnie próbują forsować swoje racje. Nie brakuje przy tym haseł i transparentów z przekleństwami.
— Mamy do czynienia z przejawami barbarzyństwa wobec kultury i tradycji — powiedział prof. Aleksander Nalaskowski.
— Skąd się wzięła ta ogromna prymitywność wśród nich? — zapytała dziennikarka.
Zdaniem profesora duże znaczenie ma tutaj beztroskie wychowanie i brak stawiania granic.
— Proszę zwrócić uwagę, że były takie akcje typu zarobkowe wyjazdy za granicę, gdzie młodzież jechała za granicę, by próbować żyć. W tym momencie kolejne rządy, poza obecnym w zasadzie nie robiły nic, by ta młodzież nie wyjeżdżała. To podejście do nich najbardziej charakteryzuje powiedzenie byłego prezydenta, który na pytanie, co ma zrobić siostra mówi, „niech weźmie kredyt i znajdzie pracę”. Na Boga, tak wyglądał nasz stosunek do młodych ludzi, w tym czasie szkoła była regularnie brana w cudzysłów. W 91 roku robiłem takie badania, nazywało się to „Szkoła 90”, w których wychodziło wyraźnie, że młodzież nie uzyskuje od społeczeństwa dorosłych tego, co powinno być wynikiem pewnej równowagi zmian — mówił Nalaskowski.
Dodał, że mamy do czynienia z niedouczeniem i łamaniem zasad. Podkreślił, jak wielka jest niemądrość młodego pokolenia, które nie zna nawet podstaw historii.
— Mówiąc kolokwialnie, niemądrość młodego pokolenia, które nie ma zielonego pojęcia o podstawowych wydarzeniach historycznych, o tradycjach polskich. Do nas przebił się przekaz „Kamieni na szaniec” Alków, Rudych, Zośki i całego pokolenia wojennego, młodej inteligencji, walki opozycyjnej, tej prawdziwej pierwszej Solidarności, tej autentycznej. Nie przebija się kwestia Kościoła, jaką rolę odegrał Kościół w historii Polski. Dlaczego? Oni po prostu tego nie wiedzą, nikt ich tego nie nauczył — mówił profesor.
Dodał, że istnieje tendencja do tego, by postrzegać całe zjawisko jako wystąpienie pokoleniowe.
— Przede wszystkim tu nie ma spójnego przekazu. To nie jest przekaz zmiany, to nie jest przekaz nowego lepszego świata – jakikolwiek miałby być, czy to miałby być świat znowu komunistyczny, bo ta lewicowość jest w młodość wpisana, czy to miałby być świat jak w komunach hipisowskich – mają do tego prawo. Ale tutaj nie ma przekazu, jaki ma być świat, tylko jaki świat ma nie być. Czyli rozwalić to, co jest. Jedynym postulatem, który się przebija tak naprawdę to aborcja traktowana jako środek antykoncepcyjny. Nie ma pewnych środków antykoncepcyjnych, a aborcja takim jest, bo jak się dziecko zamorduje, to wiadomo, że go nie ma — podkreślił gość programu.
źródło: niezalezna.pl