Doradca premiera ds. walki z koronawirusem prof. Horban podkreślił, że w naszym kraju i tak jest lepiej niż w innych miejscach w Europie: — Szczęśliwie się złożyło, że umiera tylko dwa razy więcej ludzi niż normalnie, a nie np. pięciokrotnie jak w Lombardii — przekazał, a po chwili dodał, zgony owszem zdarzają się, jednak wynika to z przeciążenia systemu.
— W poprzednich latach umierało około tysiąca osób dziennie, a od trzech miesięcy po dwa tysiące. Połowa z tego nadmiarowego tysiąca to osoby z potwierdzonym COVID. Z tych pozostałych 500 nadmiarowych zgonów część umiera z powodu nierozpoznanego COVID-u. Ta sama liczba karetek, co kiedyś, musi teraz obsłużyć przypadki koronawirusa. Więc pacjenci umierają, np. na zawał, zanim karetka dojedzie. Na tym polega dysfunkcja systemu — mówił medyk.
Zdaniem profesora to nawet dobrze, jeżeli w pewnych okolicznościach zakazi się większa liczba osób. Skąd takie wnioski?
— Ci, którzy przechodzą chorobę łagodnie, niech się zakażają, bo im więcej przechoruje, tym większa bariera dla wirusa. Im więcej osób przejdzie łagodnie, tym większe korzyści społeczne — stwierdził.
Prof. Horban zauważył, że nie da się trzymać ludzi wiecznie w domach. Nie da się „zapuszkować” 450 mln Europejczyków. Trzeba znaleźć złoty środek, który pozwoli na zachowanie zasad bezpieczeństwa, jak również powoli odmrażać gospodarkę.
Zobacz również: Prof. Horban o zamkniętych siłowniach – można kupić hantle i ćwiczyć w domu [WIDEO]
— Cały czas tak robimy. To normalna metoda postępowania z infekcjami przenoszonymi drogą oddechową — wyjaśnił profesor.
Jego zdaniem polski rząd zupełnie świadomie poluzował obostrzenia, wiedząc, że będzie się to wiązało z większą liczbą zakażeń: — Absolutnie świadomie. Trochę chronić, trochę pozakażać. Dopóki chorują ludzie młodzi, dla których to zwyczajny katar, to niech chorują. Nabiorą odporności — ocenił.
Źródło: medianarodowe.com