Kolejnym, poza polityką, problemem Trzaskowskiego okazały się nowo zakupione tramwaje miejskie, które według niektórych mediów nie mieszczą się na przystankach.
Pierwsze dwa tramwaje spośród 123 kupionych przez Warszawę w firmie Hyundai dotarły z Korei Południowej do Warszawy pod koniec czerwca. Przypłynęły statkiem do Gdyni, a potem trafiły na stołeczne tory, gdzie mają być testowane.
Zobacz również: Hongkong: Katolicki przedsiębiorca skazany za poglądy na 14 miesięcy
Według informatora „Stołecznej” trasę między zajezdniami nowe tramwaje pokonały w 5 godzin, kiedy przy normalnej jeździe powinno to zająć „nie dłużej niż 30 minut”. Przyczyną tak długiego przejazdu miałyby być problemy związane z… szerokością wagonów, które zawadzały o krawędzie przystanków.
Zabawna sytuacja przypomina tę z 2014 roku, gdy we Francji pociągi regionalne państwowego przewoźnika kolejowego SNCF okazały się za szerokie. Pytanie, czy wpłynie to na popularność Rafała Trzaskowskiego i jego wizerunek.
Takim twierdzeniom zaprzecza rzecznik Tramwajów Warszawskich, Maciej Dutkiewicz, który wyjaśnia, że powodem wolnego przejazdu było to, „że nowe składy nie uzyskały jeszcze homologacji i musiały być ciągnięte przez inny skład”.
Zobacz również: Atak hakerów na Sejm. Włamali się na kilkanaście skrzynek pocztowych
Podał też inne przyczyny, które mogą powodować zmiany na przystankach: „osiadanie platform przystankowych, drgania wywołane ruchem samochodów, tramwajów czy pojazdów należących do ekip, które zbierają śmieci z przystanków albo czyszczą wiaty”.
Źródło: niezależna.pl