Strajk Kobiet przechodzi właśnie przez dość nietypowy problem. Po ogłoszeniu składu Rady Konsultacyjnej pojawiło się wiele rozczarowanych głosów zwolenników strajku.
Z jednej strony środowiska liberalne uznały, że w Radzie znalazły się osoby o mocno socjalistycznych poglądach. Z drugiej zaś również mocno lewicowa część sympatyków Strajku Kobiet ma poważne zastrzeżenia co do kadr.
Czytaj także: Poznań: Chcieli zaatakować kościół, ale natrafili na tłum narodowców: „Ruszycie Kościół, a będziecie spie***ć k**wy!”
— Gdzie kobiety z mniejszych miast i wsi? Gdzie związkowczynie? Gdzie osoby, które mówią publicznie o swoim doświadczeniu aborcji? Gdzie osoby z niepełnosprawnościami? Gdzie osoby pracujące seksualnie czy osoby wykonujące pracę opiekuńczą? Powiemy za siebie – nie widzimy w tej radzie swojej reprezentacji — napisali przedstawiciele lewicowej „Syreny”.
— Powiemy za siebie – nie widzimy w tej radzie swojej reprezentacji. Miejsca masy krytycznej, która zdecydowała o sukcesie obecnych protestów – osoby z mniejszych miejscowości, pracowniczki, aborcyjne działaczki – zajęli panowie. Wygodnie? „Szklany sufit”, „szybka winda” i „lepka podłoga” dotyczy jak widać nie tylko naszego doświadczenia w pracy i w domu, ale też ruchów protestu. TO JEST PROBLEM! Domagamy się otwarcia Rady Konsultacyjnej na kandydatki zgłaszane przez ruchy społeczne i 100% obecności kobiet w radzie — czytamy w ich oświadczeniu.
Czytaj także: Kobieta rzekomo została pobita przez narodowców. Nagranie pokazało prawdę
Jak widać w szeregach Strajku Kobiet zaczyna dochodzić do podziałów i wzajemnego oskarżania się.
Źródło: Facebook