Romanowski

Ministerstwo Rolnictwa lekceważy problemy, które wystąpią na rynku rzepaku? Obawy producentów są uzasadnione

Ministerstwo rolnictwa nie kwapiło się z wyrażeniem zdecydowanego sprzeciwu wobec niedawno przepchniętej przez Sejm kontrowersyjnej nowelizacji. Chodzi o zmiany w ustawie o biokomponentach i biopaliwach ciekłych.

Ta, według protestujących producentów rzepaku, Krajowej Izby Biopaliw i Związku Zawodowego Rolnictwa „Korona”, miała w swoim pierwotnym kształcie istotnie wpłynąć na sytuację ponad 100 tysięcy gospodarstw w Polsce. Ale wszystko po kolei.

Ministerstwo rolnictwa uspokajało

W artykule portalu polskaracja.pl możemy dowiedzieć się, że resort kierowany przez ministra Henryka Kowalczyka pod koniec października przedstawił dziennikarzom sytuację na rynku zbóż, w tym rzepaku. Rzecz miała miejsce podczas obrad Sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi 25 października.

 Zbiory rzepaku w Polsce w 2022 r. ocenia się na około 3,6 mln ton, to jest około 12 proc. więcej niż ubiegłoroczne zbiory. Produkcja rzepaku w kraju jest mniejsza od zapotrzebowania rynku wewnętrznego, dlatego konieczny jest import rzepaku. To będzie nie tyle import, co nawet też import biopaliw, bo taki się odbywa. Część rzepaku idzie na biopaliwa (…) W ciągu ostatnich miesięcy 2022 r. znacząco wzrósł import rzepaku z Ukrainy w porównaniu do analogicznego okresu (…) Wyniósł 167 tys. ton i jest 7 razy większy niż w poprzednim roku w porównywalnym okresie. Import z Ukrainy stanowi 33 proc. całego przywozu rzepaku do Polski ogółem. Jednocześnie wyeksportowano z Polski 181 tys. ton rzepaku, czyli praktycznie jest to ilość porównywalna z tym, co przywieziono z Ukrainy, a nawet jest więcej – referował wówczas szef resortu rolnictwa.

Nadchodzi dramat?

Słowa Kowalczyka wziął pod lupę dwutygodnik „Najwyższy Czas!” w swoim artykule opatrzonym dość katastroficznym nagłówkiem „Rolnictwo – nadchodzi dramat!”. Z ostatniego numeru pisma możemy dowiedzieć się, że rolnicy obawiają się o bardzo duże zapasy rzepaku na nadchodzący 2023. Przyczyną tego stanu rzeczy jest gigantyczny import rośliny. Oznacza to tylko jedno – niższe ceny tejże, która ze względu na swoją wysoką kaloryczność cieszy się uznaniem jako surowiec energetyczny w produkcji biopaliw.

Na łamach „Najwyższego Czasu” czytamy:

– W ciągu ośmiu miesięcy 2022 r. import wyniósł ponad 500 tys. ton. Rok temu w analogicznym okresie było to 352 tys. ton. Szacuje się, że import osiągnie w ciągu roku skalę ok. 0,7 mln ton. Zbiory krajowe szacowane są na poziomie 3,6-3,8 mln ton, czyli łącznie podaż rzepaku może wynieść nawet 4,5 mln ton. Tymczasem zużycie krajowe w latach 2010-2020 wynosiło rocznie ok. 2,5-2,9 mln ton. W roku 2021/22 przy zbiorach 3,2 mln ton wskaźnik samowystarczalności Polski w produkcji rzepaku wyniósł 96 proc. Mało prawdopodobne, by nastąpił gwałtowny wzrost zapotrzebowania. A zatem przy tych zbiorach i imporcie można się spodziewać bardzo dużych zapasów rzepaku na nadchodzący rok (być może nawet 1 mln ton), a to oznacza w przyszłości niższe ceny. Dodatkowo nie sprzyja koniunktura międzynarodowa – cena rzepaku na giełdzie MATIF powoli spada. A już obecnie ceny rzepaku w Polsce kształtują się niżej niż na MATIF-ie, czego nie dostrzegał minister rolnictwa Henryk Kowalczyk – dowiadujemy się.

Z kolei opisujący sprawę portal polskaracja.pl sięga po dane z serwisów branżowych:

– Według cenyrolnicze.pl najwyższe ceny rzepaku kształtowały się w dniach 12-14 października i wahały się od 2550 do 3100 złotych. Natomiast średnia utrzymywała się wówczas w granicach 2900 zł/t. Jednak od tamtego okresu ceny się obniżyły, zwłaszcza że cały czas napływa tańszy rzepak ukraiński – czytamy.

Nowelizacja, która zaszkodziła producentom rzepaku

Następnie czytamy, że pisowcy w sierpniu podjęli decyzję o przyjęciu projektu ustawy o zmianach w ustawie o biokomponentach i biopaliwach ciekłych.

– Ta w proponowanym kształcie (nowela określiła minimalny poziom realizacji Narodowego Celu Wskaźnikowego NCW uprawniający do skorzystania z mechanizmu opłaty zastępczej) uderzyłaby w ponad 100 tysięcy polskich gospodarstw, ze względu na spadek popytu na biopaliwa i tym samym istotny w ich produkcji rzepak. Plany rządzących spotkały się się z oporem producentów rośliny, Krajowej Izby Biopaliw i Związku Zawodowego Rolnictwa „Korona”. Pisowcy najpierw skorygowali poziom NCW z 60 procent do 75 procent, by potem oświadczyć iż rezygnują z ustawy – opisuje sprawę Polska Racja.

Ostatecznie politycy władzy pod naciskiem wyżej wymienionych grup przyjęli ustawę w nieco łagodniejszym stanie. Głosy, jakoby ustawa była zupełnie zbędna, jednak nie umilkły.

– Sejm uchwalił nowelizację 27 października, a 22 listopada Duda podpisał dokument. (…) a komisje senackie zatwierdziły ją bez poprawek, pomimo że Biuro Legislacyjne Senatu wskazywało na zbędność ustawy, uwzględniając dotychczasowe delegacje ustawowe. Nowelizacja ustawy zatem nie poprawi sytuacji producentów rzepaku, a wręcz odwrotnie – nieco pogorszy, choć nie w takim stopniu, jak wynikało to z jej pierwotnego brzmienia – podaje za „Najwyższym Czasem” polskaracja.pl.

Ministerstwo Rolnictwa nie reagowało, a nawet… popierało?

Do grona obrońców zbędnego bubla należał m.in. wiceminister Rafał Romanowski, a swój pozytywny stosunek wobec nowelizacji ujawnił we wrześniu, gdy w trakcie sejmowej komisji ds. energii, klimatu i aktywów państwowych bronił projektu. Czyli jeszcze w czasie, gdy ustawa mogła dużo poważniej uderzyć w ponad 100 tysięcy polskich gospodarstw zajmujących się produkcją rzepaku.

Pojawia się więc uzasadnione pytanie, czy pan wiceminister, było nie było – resortu rolnictwa, Rafał Romanowski zapoznał się z ekspertyzami oraz czy na pewno zaakceptował treść nowelizacji, której był orędownikiem?

– Nowelizacja tak drastycznie zmniejszająca udział biokomponentów w biopaliwach doprowadziłaby do zmniejszenia produkcji rzepaku w Polsce i utraty dochodów w ponad 100 tysiącach polskich gospodarstw – czytamy na Polskiej Racji.

Czy wyżej wymienione działanie na pewno leżało w interesie polskich rolników, którzy zostali niejako zmuszeni do konkurowania z zaskakujaco ciepło przyjmowanym rzepakiem pochodzenia ukraińskiego? Czy ministerstwo rolnictwa wciąż zajmuje się polskim rolnictwem?

źródło: Najwyższy Czas/polskaracja.pl

About the Author

Malicki Jan

Wspieram polskie sprawy i opowiadam się po stronie wolności. Chętnie oddaję się urokom rozrywki cyfrowej i jestem na bieżąco z platformą Xbox i Playstation.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

You may also like these