Katarzyna Lubnauer i Borys Budka postanowili ostatnio ponarzekać na warunki w hotelu sejmowym. Jak informuje portal Interia.pl, posłowie nie byli zadowoleni z tego, co zastali w pokojach, m.in. brak aneksów kuchennych.
Katarzyna Lubnauer (KO) zauważyła, że mniejsze pokoje mają zaledwie 12 mkw, zaś większe niecałe 15 mkw.
— Proponuję spróbować się utrzymać w Warszawie za 6,5 tys. zł na rękę i dietę 2,5 tys. zł — powiedział Interii Marcin Kulasek, sekretarz generalny SLD, którego również zapytano o życie w hotelu sejmowym.
Polityk kontynuował swoją wypowiedź w jednym pesymistycznym tonie.
— W pokoju mogę zrobić sobie jedynie herbatę, poza tym muszę stołować się na mieście. To są wszystko koszty. Gdybym chciał sobie zrobić śniadanie, to mam to utrudnione. Nie mogę sobie ani podgrzać parówki, ani usmażyć jajecznicy, bo nie ma gdzie. Da radę wynająć za to kawalerkę, oczywiście. Trzeba jednak wziąć pod uwagę nocne głosowania, liczbę posiedzeń komisji: posłowie zapisywali się do kilku, bo chcieli pracować. Nie chcemy być figurantami — tłumaczył Kulasek.
— Prawie wszyscy nasi rozmówcy utyskują na warunki, które panują w hotelu dla posłów i senatorów. I trudno się dziwić. Nie jest tajemnicą, że Kancelaria Sejmu planuje remont, a nawet wyburzenie budynku. Jak pisała „Rzeczpospolita”, wybudowanie nowego Domu Poselskiego mogłoby potrwać pięć lat. Koszt takiej operacji to 215 mln zł. Nieco tańszy byłby remont wyceniany na 189 mln zł — napisano na portalu Interia.
Do narzekania na warunki panujące w hotelu włączył się również Borys Budka.
— Słyszałem już legendy o tym, że mieszkamy w wielkich luksusach. Nie wiem, czy hotel poselski dostałby jakieś gwiazdki — stwierdził niezadowolony.
Jedynie Jakub Kulesza z Konfederacji powiedział kilka dobrych słów w tym temacie:
— Dobrze się mieszka. Pokój schludny, ściany czyste. Wszystko działa. Szafki się otwierają i zamykają — powiedział poseł.
źródło: wpolityce.pl