W Lewicy wciąż trwa zamieszanie i nie do końca wiadomo, kto zmierzy się z Andrzejem Dudą w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Były prezes Rady Ministrów wyznał, że po wycofaniu się Donalda Tuska z kandydowania jego zainteresowanie tematem znacznie spadło. Leszek Miller wciąż ma jednak nadzieję, że ktoś z Lewicy wygra.
Leszek Miller wskazał swojego faworyta ze środowiska lewicowego.
— Jeżeli sprawa się wyklaruje i wyjaśni, kto z tych dwóch panów — Adrian Zandberg lub Robert Biedroń — zostanie kandydatem Lewicy, to raczej będę postępował tak, jak Lewica postanowi. Wydaje mi się, że dzisiaj z tych dwóch, Zandberg ma większe szanse. Większe szanse, że zostanie wysunięty przez Lewicę.
4 lata temu w takiej ważnej debacie telewizyjnej tuż przed wyborami parlamentarnymi Adrian Zandberg też był najlepszy — powiedział Miller w TVN24.
Były premier nie szczędził komplementów wobec Adriana Zandberga, który jego zdaniem jest niezwykle elokwentny. Dodał, że gdyby wybory odbyły się dziś, to jednak Andrzej Duda miałby największe szanse na sukces.
— To najbardziej błyskotliwa postać z obecnych liderów Lewicy średniego pokolenia. Z dwójki Biedroń-Zandberg to raczej ten drugi ma większe szanse na zdobycie nominacji Lewicy — przyznał europoseł, chwaląc posła partii Razem.
Miller tłumaczył się również z wyboru Magdaleny Ogórek na kandydatkę ubiegającą się o fotel prezydencki w 2015 roku.
— Ja nikogo wtedy nie wybierałem. To była kandydatka ciał statutowych. I pamiętam, jaki prezentowano wtedy entuzjazm, zwłaszcza na początku jej kampanii. Ona miała jakieś od 6 do 8 proc. poparcia. Gdyby realizowała nasz scenariusz, to ten wynik byłby lepszy — powiedział Leszek Miller.
źródło: wiadomosci.wp.pl