Lech Wałęsa zabrał głos w kwestii wyborów prezydenckich. Dodał, że nie jest pewien czy sam weźmie w nich udział.
— Wszystko zależy od tego, w jaki sposób potraktuje tę całą sprawę PKW — mówił były prezydent Lech Wałęsa.
Polityk wyjaśnił, że osobiście odwrócił się już od kandydatury Władysława Kosiniaka-Kamysza, który go zdradził. Wałęsa podczas rozmowy z „Faktem” przyznał, że stracił zainteresowanie tematem wyborów prezydenckich.
— Nie wierzę w tych ludzi. Zastanawiam się tylko, czy nam się uda wywinąć od wojny domowej. Mówię oczywiście na skróty. To się skończy kryterium ulicznym — powiedział pierwszy przywódca „Solidarności”.
Zapytany o nakłanianie Polaków do bojkotu wyborów korespondencyjnych odparł:
— Tak to ustawili, że oszustwo jest stuprocentowe. Ponieważ nie mam szans kontroli, to proponuję nie brać w tym udziału — tłumaczył prezydent.
Po chwili jednak przyznał, że swoją decyzję uzależnia od stanowiska PKW.
— Jeśli oni opanują tę sprawę, to w zależności od wiary w to, co robimy, albo będę brał udział, albo nie — analizował sytuację Wałęsa.
Dodał, że interesują go wyłącznie wyższe wartości i zasady. Odniósł się również do pytania, czy Platforma Obywatelska powinna zmienić kandydata na prezydenta.
— Nie jestem w Platformie. Wybieram z tego, co można wybrać, i na dziś wybieram struktury i ludzi, którzy są w stanie kierować państwem. Interesuje mnie wielkość i celowość. I dlatego za tym jestem. Ale nie jest to moje marzenie — stwierdził pierwszy przywódca „Solidarności”.
W wywiadzie poruszono temat kandydatury Władysława Kosiniaka-Kamysza. Jeszcze w październiku Lech Wałęsa zadeklarował dla niego poparcie, szybko się jednak wycofał.
— Na początku kampanii podałem mu rękę, a on mnie w nią ugryzł. Zrobił to z braku doświadczenia i dlatego nie wierzę, by bez doświadczenia mógł dobrze prowadzić Polskę — stwierdził.
źródło: wp.pl