Były dziennikarz Kamil Durczok opublikował na Facebooku długi wpis, w którym porównał państwowe media do „goebelsowskiej szczekaczki”.
Kamil Durczok przez wiele lat był uznanym komentatorem politycznym i jedną z najbardziej rozpoznawalnych osobowości medialnych w Polsce. Jednak ostatnie skandale i oskarżenia pod adresem prezentera zburzyły jego idealny wizerunek. Dodatkowo zatrzymanie Durczoka po wypadku, który spowodował pod wpływem alkoholu, przyczyniło się do pogorszenia całej sytuacji.
Pomimo problemów w życiu zawodowym i osobistym Durczok nie przestaje udzielać się w Internecie. Dziennikarz komentuje bieżącą sytuację w kraju i nie przebiera przy tym w słowach. Ostatnie wydarzenia w 3. programie Polskiego Radia również skłoniły go do podzielenia się nową opinią.
— Miałem zaszczyt pracować tam w czasach, kiedy słowa „dziennikarz” i „dziennikarstwo” miały jeszcze sens. Teraz królują „media workers”, i to dobre określenie na upadek tego zawodu. Program Trzeci Polskiego Radia. Przez ponad rok prowadziłem rozmowy polityczne w porannym Zapraszamy do Trójki. Więc to także moje radio. Dlatego zawracam Wam głowę kilkoma zdaniami komentarza do tego, co się tam zdarzyło. Upadliśmy. Wszyscy. Upadło dziennikarstwo, upadła polityka. Ale nigdy — NIGDY — nie uwierzyłbym, że znajdzie się idiota, zdolny zdjąć z listy przebojów kawałek o „Kaczorze Dyktatorze”. Miałem różnych szefów. Mądrzejszych, głupszych, miałem pajaca z PSL i mądralę z SLD. Nie zajmowali najwyższych stanowisk, byli lokowani na szczeblach dyrektorskich, w TAI. Piszę o tym, bo nie chcę, by Robert Kwiatkowski I Sławomir Zieliński pomyśleli, że o nich chodzi. Byli świetnymi szefami. Ci, którzy pracowali wtedy ze mną w TVP, wiedzą i kim piszę. Teraz to mniej ważne. Żaden z tych partyjnych kacyków, próbujących wtedy uprawiać czerwono-zieloną propagandę na antenach telewizji publicznej (tak, wtedy to była publiczna telewizja, a nie goebelsowska szczekaczka) nie miałby szans na wywinięcie takiego numeru, jaki zdarzył się w Trójce. Jest czymś niebywałym, że w XXI wieku, w wolnym świecie, w kraju członkowski Unii Europejskiej, panuje regularna dyktatura połączona z cenzurą — czytamy we wpisie Durczoka.
Dziennikarz postanowił zaapelować do Polaków, którzy dali się oszukać. Tym samym dali się „przekupić” obietnicom PiS.
— Nie wiem, co jeszcze musi trafić do naszych zakutych łbów, żebyśmy zrozumieli, że za 500 złotych sprzedajemy się jak dziwki. Że żyjemy w dyktaturze. Że Kaczyński, złodziej demokracji, zabiera nam wolności i prawa, zapychając pyskujące dotąd gęby publiczną kasą. Jak głupi jesteśmy, pozwalając na zachowania w stylu komunistycznej Rumunii za czasów Caucescu. Jeśli się nie obudzimy, dyktatura półgłówków stanie się rzeczywistością, a zamiast wielu stacji radiowych będziemy mieli rządowe kołchoźniki. Szkoda miejsca na komentowanie tłumaczeń różnych funkcjonariuszy, ulokowanych w radiu na tym czy innym szczeblu. Ich gadanie urąga minimum inteligencji. Odejście Niedźwieckiego, faceta-symbolu, prawdziwej radiowej legendy, to jest coś o wymiarze więcej niż tragicznym. Tak się niszczy osobowości. Prawdziwych DZIENNIKARZY. A nie partyjnych pachołków w stylu pewnej pani i pewnego pana — kontynuował Kamil Durczok.
źródło: pudelek.pl