Poseł Lewicy Maciej Gdula był gościem Roberta Mazurka w porannym programie na antenie radia RMF FM. Polityk pytany był m.in. o akcję „Hiacynt”, którą w drugiej połowie lat 80 rząd PRL zaaranżował przeciwko homoseksualistom.
Maciej Gdula pytany był przez dziennikarza o udział swojego ojca, byłego wiceministra spraw wewnętrznych, w niesławnej operacji.
— No i pan mówił wtedy Dziennikowi Gazecie Prawnej, że nigdy jeszcze nie rozmawiał z ojcem o akcji „Hiacynt”, o tej akcji, którą pański kolega nazwał „milicyjną obławą na gejów”. A pytałem pana o to, że wtedy pański ojciec był wiceministrem spraw wewnętrznych, kiedy generał Kiszczak tę akcję rozpoczynał. Rozmawiał pan już z tatą o tym?
— Rozmawiałem, tak.
— I co panu powiedział ojciec o akcji „Hiacynt”? — zainteresował się Mazurek.
— On niewiele o tym wie, bo zajmował się wtedy innymi sprawami.
— Był zastępcą Kiszczaka i nie mógł tego wiedzieć? — nie dowierzał redaktor.
— Nie, był już wtedy dość na wylocie z ministerstwa. Ta akcja zaczęła się…
— A przepraszam, dokąd wyleciał, proszę przypomnieć naszym słuchaczom. Dokąd to wyleciał pański ojciec od generała Kiszczaka? — dopytywał dziennikarz.
— Przeniósł się do KC… Ale to było tak, że…
— Czyli od generała Kiszczaka wyleciał do generała Jaruzelskiego, tak? — zauważył Mazurek.
— Do generała Jaruzelskiego, tak. Kiszczak nigdy nie pogodził się z tym, że ma ministra, który jest cywilem, który nie jest pod jego kontrolą i jest w zasadzie człowiekiem Jaruzelskiego — przekonywał polityk Lewicy.
źródło: RMF FM