Monika Richardson udała się na Bulwary Wiślane, co kosztowało ją sporo nerwów. Dziennikarka zwróciła uwagę na postępującą drożyznę w Polsce. Z racji tego zwróciła się do premiera Morawieckiego z osobistym apelem.
Ogromna inflacja to temat poruszany przez środowiska opozycyjne w naszym kraju. Na wysokie ceny zaczynają narzekać politycy, ale przede wszystkim zwykli Polacy, którym zaczyna brakować pieniędzy na podstawowe produkty.
Swoją refleksją w tym temacie podzieliła się dziennikarka Monika Richardson. Prezenterka niedawno poinformowała, że przeszła na dietę i relacjonowała swoje postępy. Wyjaśniła, że reżim, jaki sobie narzuciła, wiele ją kosztuje, ponieważ zastosowała „głodówkę”.
– Strasznie dużo mnie ta dieta kosztuje i potrzebuję pozytywnej motywacji. Nie kosztuje finansowo, bo to zwykła ŻP jest, tylko emocjonalnie, bo chodzę głodna i zła… Ale się nie poddaję – wyjaśniała.
Dziennikarka pojechała na rolkach na Bulwary Wiślane w Warszawie. To właśnie tam przyjrzała się cenom i nie kryła swojego rozczarowania.
– Poprzestałam na piwie z sokiem, bo karkówka z grilla na papierowej tacce 37 złotych. Kiełbasa 35 – napisała Richardson.
– Jak żyć, panie premierze? – zapytała.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Zandberg chce rewolucji na rynku pracy! „Mamy plan, jak to zrobić”
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Margot zdradził, do czego doszło pod prysznicem w areszcie. „Nienawidzę tego kraju, wyrządził mi tyle krzywdy”
źródło: Instagram.com