Liderka Strajku Kobiet Marta Lempart rozwiała wątpliwości na temat swojej politycznej przyszłości i podkreśliła, że jest „znakomita” w organizowaniu tego typu demonstracji. Przekazała, że kolejnym celem marszu po upadku rządu będzie sam Sejm.
— Po tym, jak rząd upadnie, powinny być wybory, w których wybierzemy sobie Sejm, który będzie głosował tak, jak życzą sobie ludzie — oznajmiła Marta Lempart w radiu TOK FM.
— W styczniu będzie się mniej działo ze względu na ferie i inne rzeczy, rząd na pewno dostarczy nam paliwa, by protestować — dodała. Feministka oznajmiła, że jej uwaga koncentruje się na Radzie Konsultacyjnej, do której teraz należy. Rada ta zdążyła już dać ultimatum dla rządu, by ten jak najszybciej ustąpił. Lempart wyjaśniła, że w skład Rady wejdzie 14 zespołów, które stworzy aż 800 osób.
Wygląda na to, że przywódczyni strajku zamierza pozostać nieugięta.
— Będziemy wdrażać narzędzie, które będzie masowym narzędziem konsultacyjnym dla osób, które chcą odpowiedzieć na pytanie, po co protestujemy i jak do tego dojść — powiedziała.
Zapytana o ultimatium postawione rządowi, aktywistka odparła, że „konieczny będzie rząd techniczny, który będzie miał zadanie wyprowadzenie nas z bagna, żeby odpowiedzieć na pytanie, co musi się stać, żeby ludzie nie umiera w karetkach”.
Zobacz również: Tak wyglądają „pokojowe” protesty w stolicy: „Ty gestapowcu!” [WIDEO]
Następnie dziennikarz zadał pytanie, kto by przejął władzę, gdyby rząd faktycznie upadł.
— Potem powinny być wybory, w których wybierzemy sobie Sejm, który będzie głosował tak, jak życzą sobie ludzie, a nie tak, jak życzą sobie liderzy partyjni czy Kościół; temu ma służyć Rada Konsultacyjna, żeby już nigdy nie było tak, jak było — wyznała Marta Lempart.
Na koniec rozwiała wątpliwości, czy wystartuje w wyborach: — Nie przewiduję startu w wyborach, nasza rola to wspieranie wszystkich ludzi, którzy się organizują i protestują, i w tym ja jestem znakomita — podsumowała.
źródło: tvp.info