Co dalej z pandemią koronawirusa? Czy to jedno wielkie oszustwo? Niektórzy są takiego zdania. Według dr. Mariusza Błochowiaka statystyki śmiertelności są znacząco zawyżane.
Dr. Mariusz Błochowiak jest autorem książki „Fałszywa pandemia” i przedstawił zaskakujące wnioski. Niedawno udzielił wywiadu, w którym odniósł się do kwestii śmiertelności i podsumował statystyki „pandemii”.
Naukowiec wskazał, że chociażby pierwotne dane z Włoch były znacząco zawyżane.
— Światowej klasy naukowcy określili śmiertelność koronawirusa na poziomie grypy. W różnych państwach sytuacja wygląda inaczej, ponieważ wszystko zależy od pewnego podłoża, czyli np. zakażeń szpitalnych, tego, czy ktoś był szczepiony na grypę, czy nie. Z badań naukowych wynika, że ta umieralność jest na poziomie grypy, więc absolutnie nie ma tutaj żadnego problemu — wskazał dr Błochowiak.
Zobacz również: Izabela Janachowska napisała list do Morawieckiego: „Z niepokojem obserwuję…”
Podkreślił zatem, że nie mamy tutaj do czynienia ani z epidemią, ani z pandemią.
— Pandemii czy epidemii przypisujemy coś nadzwyczajnego, ponadprzeciętnego, na przykład ponadprzeciętną liczbę zgonów lub ciężkich zachorowań. Pandemia dotyczy całego świata, epidemia jest na bardziej ograniczonym obszarze. W przypadku koronawirusa nie mamy też do czynienia z czymś takim, niż większa śmiertelność — dodał autor książki.
W swoim wywiadzie zauważył, że naukowcy podsumowali śmiertelność koronawirusa jedynie na poziomie grypy.
— Jeśli mamy zwiększoną śmiertelność czy umieralność, to trzeba zapytać, z jakiego powodu: czy to wirus sam w sobie, co jest niemożliwe, bo już zostało określone, że to jest na poziomie grypy, czy też z powodu innych czynników, np. zakażenia szpitalne czy zła klasyfikacja zgonów – czyli przypisuje się śmierć na koronawirusa osobom, które zmarły np. na raka czy tzw. choroby współistniejące — kontynuował.
Nawiązał także do statystyki zgonów mówiąc, że nie wiadomo w jakim stopniu są prawdziwe.
— We Włoszech, po tym, jak przejrzano ponownie karty zgonu osób, którym wcześniej przypisano śmierć z powodu koronawirusa, to później przypisano im być może 12 proc. Śmiertelność określa się jako stosunek liczby zgonów do liczby osób zakażonych. Tutaj mamy już taki przykład, że te statystyki są zafałszowane. Jeśli mamy w szczycie epidemii 30-40 zgonów, a średnio dwadzieścia kilka, to jest jakieś 0,02 procent, więc to zupełnie na poziomie szumu statystycznego, suma nieistotna z punktu widzenia statystyki. W mojej ocenie Ministerstwo Zdrowia kłamie, ponieważ w Niemczech wykonywano sekcje zwłok. Profesor Klaus Puschel wykonał ponad sto autopsji. I po tych stu autopsjach stwierdził, że każda osoba miała chorobę współistniejącą, a Ministerstwo Zdrowia podało wówczas oficjalnie, że na 1000 osób wtedy 200 nie miało chorób współistniejących. Tylko pytanie, jak oni to określili, skoro w Polsce nie przeprowadza się sekcji zwłok, bo ciała są palone. Absolutnie nie wierzę tym danym — podsumował.
źródło: nczas.com