Przed domem prezesa PiS na warszawskim Żoliborzu wybuchła awantura z ramienia Strajku Kobiet. W tym roku odbyła się ona pod hasłem „Parasolką w Kaczyńskiego”. Liderka protestu, Marta Lempart nie szczędziła mocnych słów i podkreśliła, że popiera wspólną listę partii opozycyjnych w najbliższych wyborach.
– Jesteśmy tu dlatego, że dzisiaj jest 104. rocznica wywalczenia praw wyborczych i dzisiaj jesteśmy tutaj w podobnej sytuacji. Wydaje się, że nie mamy siły, że nie mamy mocy, że nie damy im rady – i tak się wydawało też tym dziewczynom w 1918 roku. One miały tylko parasolki tak jak my teraz. I wygrały. I tak samo będzie z nami. A on – z tym wszystkim, co mówi i robi, jak krzywdzi ludzi codziennie – odejdzie w niesławie i będziemy to wszystko wspominać jako tylko zły sen – mówiła Marta Lempart.
Ponadto dodała, że „chce jednej listy opozycji podczas nadchodzących wyborów, bo wtedy jest szansa, że liderzy opozycji będą się zajmować PiS-em, a nie sobą nawzajem”.
– Myślę, że wszyscy zasługujemy na kampanię wyborczą, w której wszystkie partie na opozycji nie zajmują się walką ze sobą nawzajem, tylko zajmują się tym, czym my: walką z PiS-em. Dlatego jestem za jedną listą. Bo jak mam patrzeć, jak oni między sobą się napieprzają, bo tak jest łatwiej, niż postawić się Kaczyńskiemu, to rzygać mi się chce, płakać mi się chce, nie chce mi się iść na wybory – krzyczała aktywistka.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Tymi słowami Szczęsny zachwycił Ukraińców [WIDEO]
źródło: polsatnews.pl / YouTube