Izraelska gazeta „The Jerusalem Post” zaatakowała Polskę, powołując się na „Gazetę Wyborczą”. Michnik może być z siebie dumny. No i Żydzi znowu mają na czym żerować. Nic więc dziwnego, że dziennikarze „Jerusalem Post” uderzają swoimi ulubionymi „argumentami”.
Wszystko za sprawą tekstu w „Gazecie Wyborczej”, który został poświęcony wymianie mailowej pomiędzy publicystą Bronisławem Wildsteinem (ma żydowskie pochodzenie i wspiera Zjednoczoną Prawicę) a premierem Mateuszem Morawieckim.
Clue sprawy dotyczy tego, że Wildstein miałby dostać miejsce w radzie Muzeum POLIN właśnie za sprawą dyspozycyjności wobec władzy. W jakim celu? To proste – spisek w celu „negowania współudziału w zbrodniach Holocaustu”. Warto jednak odnotować, że zdaniem służb i ekspertów wspomniana korespondencja może być elementem operacji dezinformacyjnych białoruskich służb „Ghostwriter”, której celem jest dyskredytowanie europejskich, w tym polskich polityków. Innymi słowy, może być fałszywką, a nie realną rozmową.
Zespół CERT Polska ostrzegał w ostatnim czasie, że od ponad roku hakerzy atakują skrzynki pocztowe polskich obywateli, z naciskiem na znane osoby ze świata polityki i mediów.
„Jak podała w zeszłym tygodniu Wyborcza.pl, próba zrzucenia odpowiedzialności za Holokaust z polskiego narodu została ujawniona w wyciekłych e-mailach między polskim premierem Mateuszem Morawieckim, prawicowym dziennikarzem Bronisławem Wildsteinem i dwoma doradcami politycznymi. W jednym z e-maili z 2018 roku Wildstein powiedział Morawieckiemu, że »podstawowym problemem, jaki mamy w naszych relacjach z Żydami, jest to, że nasi wrogowie zmonopolizowali wszystkie kontakty z nimi«. Wildstein wyjaśnił dalej, że »nasi wrogowie« odnosili się nie tylko do przeciwników politycznych, ale także »wrogów całego narodu polskiego«. Jako przykład wymienił Centrum Badań nad Zagładą Żydów, które – jak powiedział – »prezentuje niemal obsesyjną nienawiść do Polaków«” – przekonuje dziennikarka Ariella Marsden.
„Jerusalem Post” znowu wali w Polskę Jakie jeszcze zarzuty sformułowali redaktorzy „Jerusalem Post”? W swoim tekście Ariella Marsden przypomniała m.in. o ustawie o IPN z 2018 roku, która miała karać za kłamstwa o odpowiedzialności Polaków za Holokaust. Żydzi oczywiście przedstawili to tak, że rzekomo chcieliśmy zdelegalizować mówienie o jakichkolwiek zbrodniach Polaków, tzn. zamknąć usta wszystkim świadkom epoki itd. A przecież te przepisy nie miały nawet dotyczyć sfery naukowej i artystycznej, a po prostu uderzać w jawnych oszczerców, którzy wygadują bzdury w mediach.
Na marginesie warto przypomnieć, że cały projekt trafił do kosza, ponieważ obóz Zjednoczonej Prawicy ugiął się pod presję opinii międzynarodowej. „Warszawa ma historię odmawiania wzięcia odpowiedzialności za swój udział w zbrodniach nazistowskich popełnionych podczas Holokaustu. Polska twierdzi, że nie była zamieszana w żadne zbrodnie nazistowskie podczas Holokaustu i odmawia wzięcia odpowiedzialności za którąkolwiek z nich.
Zwroty takie jak »polskie obozy śmierci« były kontrowersyjne w kraju środkowoeuropejskim w ciągu ostatnich dziesięcioleci, a były prezydent USA Barack Obama był ostro krytykowany, gdy użył tego terminu podczas przyznawania pośmiertnego Medalu Wolności polskiemu bojownikowi z II wojny światowej Janowi Karskiemu” – czytamy w gazecie „Jerusalem Post”, która już w tytule oskarżyła nasz kraj o to, że „próbuje przepisać rolę kraju w Holokauście”.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Wiceszef MSZ Rosji ostrzega państwa NATO: „Konsekwencje będą straszne”
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Witold Waszczykowski bije na alarm. Komisja Europejska chce obalić polski rząd?
źródło: Tysol.pl