Donald Tusk gościł we wtorek we Wrocławiu. Podczas spotkania w lokalnym Empiku, były przewodniczący Rady Europejskiej pożyczył wulgarny skrót myślowy od skrajnie lewicowego blogera o nicku Ahmed Goldstein. Termin użyty przez Tuska wywołał burzę w mediach społecznościowych.
— Ktoś złośliwie i nie wulgarnie, bo to jest tylko potencjalnie wulgarny skrót myślowy — przytoczył we Wrocławiu Tusk — napisał na Twitterze, że nie grozi nam żaden polexit, tylko wypierpol. I domyślam się, o co autorowi chodziło.
Krytyczny głos odnośnie wywodu polityka zabrał językoznawca, profesor Jerzy Bralczyk.
— Uważam to za wysoce niestosowne. Owszem, na używanie takich słów mogą sobie pozwolić użytkownicy mediów społecznościowych, ale nie mężowie stanu. Politykowi po prostu nie wypada. Ma to wydźwięk bardzo niesympatyczny — ocenił profesor.
Bralczyk następnie zwrócił uwagę, że słowo „polexit” jest sformułowaniem poprawnym, w przeciwieństwie do „wypierpolu”:
— Jego [polexit – dop.] — możemy używać z powodzeniem — stwierdził językoznawca.
źródło: Do Rzeczy