Tuż przed oficjalnym zaprzysiężeniem na prezydenta Stanów Zjednoczonych prezydent elekt Joe Biden zaczął przeżywać emocjonalne rozterki. Podczas spotkania z mieszkańcami stanu Delaware polityk nie mógł nie wspomnieć o swoim zmarłym na raka mózgu synu — Josephie R. Bidenie (Beau), który odszedł w 2015 roku.
— Jedyne, czego żałuję to tego, że nie ma go teraz z nami. Bo to właśnie on powinien w tym tygodniu składać przysięgę prezydencką — mówił Joe Biden, a na jego twarzy pojawiły się łzy. Polityk przeprosił wszystkich za swoje wzruszenie, a następnie zacytował słowa irlandzkiego pisarza Jamesa Joyce’a, który zobrazował przywiązanie do miasta Dublin.
— Wybaczcie moje wzruszenie, ale w dniu mojej śmierci Delaware pozostanie zapisane w moim sercu — kontynuował demokrata. Przyszły prezydent USA z wielkim żalem wspominał swojego syna Beau.
Zobacz również: Zaskakujący wpis Durczoka: „A Ty, kryminalisto, zacznij się bać”
— Jedyne, czego żałuję, to tego, że nie ma go teraz z nami. Bo to właśnie Beau powinien przyjmować jutro przysięgę prezydencką — podkreślił polityk.
Syn nowego prezydenta USA zmarł w 2015 roku na raka mózgu w wieku 46 lat. Biden zaznaczył, że to wydarzenie odcisnęło na nim niezapomniane piętno i było kluczowym powodem, dla którego zdecydował się walczyć o fotel prezydencki.
— Przyszłość stwarza nam wiele możliwości. Stan Delaware nauczył mnie, że w tak wspaniałym kraju, jakim są Stany Zjednoczonych, nie ma rzeczy niemożliwych — kontynuował Biden.
businessinsider.com.pl
a co z drugiem synem, o co jest oskarżony