Prof. Magdalena Środa słynie ze swojej antypatii wobec PiS i nie pierwszy raz atakuje polski rząd. Tym razem skrytykowała Polskę za brak zgody na mechanizm wiążący budżet UE z przestrzeganiem tzw. praworządności.
By dobrze zobrazować sytuację, użyła kuriozalnego porównania, zestawiając reakcję policji na nielegalną manifestację zwolenników aborcji w 1968 roku.
— To, co się działo wtedy na placu Powstańców Warszawy, jest więcej niż skandaliczne. Przypomina się rok 1968. Wtedy też „tajniacy” wkręcali się w tłum tzw. robotników. Władza i Zbigniew Ziobro przejmują metody gomułkowskie. Władza, która ucieka się do takich ohydnych zagrywek, traci władze. Jest w panice. Stajemy się maleńkim państwem despocji. Rządzi nami szaleniec. To chore i niezwykle szkodliwe — mówiła Środa, nawiązując zapewne do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Zobacz również: Wałęsa nawołuje do rewolucji. Zamieścił wymowną grafikę
W dalszej części wypowiedzi nie przebierała w słowach i podsumowała, że nasz kraj chętnie przyjmie pieniądze z UE, ale i tak nie zamierza przestrzegać praworządności.
— Polska nie chce być praworządna, ale chce otrzymywać pieniądze z UE i praworządność jest dla niej jakimś straszliwym warunkiem, którego spełnić nie może. Rzeczywiście potwierdzenie tego widzimy na ulicach — proszę nie mówić, że są kraje cywilizowane, praworządne, gdzie korzysta się z podobnych metod do pacyfikowania pokojowych demonstracji — kontynuowała.
źródło: wpolityce.pl