Chyba, że jesteś osobą, która podobnie jak autor kontrowersyjnego filmu ma uczulenie na urzędnicze Bizancjum. Znany aktywista i społecznik z Warszawy Jan Śpiewak po długiej batalii ze stołecznym układem rzucił niedawno rękawicę prezydentowi Krakowa Jackowi Majchrowskiemu. Warszawiak wytknął władzom miasta korupcję, kolesiostwo i ochocze marnotrawienie pieniędzy podatników.
Film o prezydencie Krakowa wisi w Internecie już od kilku miesięcy, lecz afery poruszone przez Śpiewaka do dzisiaj z wielką skrupulatnością zamiatane są pod dywan. Okazuje się, że swoiste kompedium największych afer krakowskich urzędników dostępne dla każdego internauty jest prezydentowi Majchrowskiemu bardzo nie w smak. Zwłaszcza teraz, gdy w mediach społecznościowych trwa ożywiona nagonka na włodarza „prywatnego folwarku ludzi związanych z Majchrowskim” — jak ośmielił się grzmieć Jan Śpiewak w swoim filmie.
Śpiewak porusza w swojej produkcji kwestie m.in: zatrudniania w krakowskim urzędzie ludzi z zarzutami i wyrokami, zdobywania intratnych posad za łapówki, powiązania urzędników i ich rodzin z deweloperami, „przepalania” publicznych pieniędzy czy przedziwnych okoliczności pożaru miejskiego archiwum.
Majchrowski zareagował „z obrzydzeniem”.
Niedługo po tym gdy film trafił do mediów społecznościowych, prezydent Krakowa wyznał w wywiadzie dla radia Kraków, że produkcję Jana Śpiewaka obejrzał „z obrzydzeniem”. Zapowiedział wówczas, że jego prawnicy podejmą decyzje o ewentualnych krokach prawnych wobec autora filmu.
— Po pierwsze nie wiem, na czym miałby się opierać ten pozew, bo w filmie zawarłem tylko fakty — podkreśla w rozmowie z portalem krakow.naszemiasto Jan Śpiewak.
— Oczywiście ja już przegrałem w Polsce parę spraw, w których druga strona nie była w stanie udowodnić zarzucanego mi kłamstwa, tak jak w przypadku pani Ćwiąkalskiej, znanej mecenas z Krakowa, gdzie sąd uczynił mnie przestępcą za po prostu stwierdzenie kilku faktów. Więc nie wykluczam, że Jacek Majchrowski również by mógł trafić na sędziów, którzy by mnie skazali za same fakty. Ale ja się absolutnie takiego procesu nie boję. Wręcz uważam, że byłby to ciekawy proces, w którym można by pokazać tło tych wszystkich spraw, które nagłośniłem i ukazać tę „cywilizację korupcji” (raczej antycywilizację), która panuje w krakowskim magistracie — mówi autor kontrowersyjnego, bardzo niewygodnego krakowskim władzom filmiku.
Śpiewak dodaje następnie w wywiadzie udzielonym portalowi, że prawnicy Jacka Majchrowskiego już „strasznie długo” zwlekają z podjęciem kroków prawnych. Niepokorny aktywista Podejrzewa, że nie znajdują podstaw do złożenia pozwu i że w ogóle go nie będzie.
— Opierałem się na doniesieniach prasowych, w tym waszej gazety. Skompilowałem i złożyłem w jeden film te wszystkie informacje. Mam wrażenie, że nie wszyscy ludzie mieli świadomość skali patologii, która panuje w Krakowie, a inni pewnie się do niej przyzwyczaili — zauważa autor filmu o ciemnej stronie Krakowa.
Nie oglądajcie tego filmu!
Niespełna dwudziestominutowe kompedium afer Jacka Majchrowskiego oraz reakcja włodarza Krakowa stały się w Internecie najlepszym dowodem na to, że wolność słowa może i istnieje — ale w dopuszczonym przez odpowiednich arbitrów zakresie.
— Jacek Majchrowski, nie dymisjonując osoby, która ma zarzuty prokuratorskie, wysyła w mojej ocenie sygnał, że korupcja jest tolerowana i akceptowana na najwyższych urzędach w magistracie — dzieli się swoją opinią Śpiewak.
Sprawę Śpiewaka i jego filmu podjęli sami internauci, szydząc z bierności Krakowian, którzy od blisko dwudziestu lat nieustannie darzą prezydenta tytanowym kredytem zaufania i estymą, w wyniku której w wyborach samorządowych w 2018 roku przegrała Małgorzata Wassermann. Polityk z obozu Prawa i Sprawiedliwości wyszła w wyborach z inicjatywą likwidacji lokalnego układu i „osuszenia bagna”, lecz poniosła gargantuiczną klęskę.
— Widzi pan ten uśmiech? Ani pożar, ani chamski film nie zmażą go z twarzy Pana Profesora. Bo odmiennym jakby rytmem u nas, ludzi w Krakowie, bije serce, więc proszę się w krakowskie sprawy nie wtrącać i nie psuć tu humorów. Proszę nie destabilizować miasta i układów, które tak starannie hoduje się tu od dekad. Bo i tak nie wzruszą ich stare jak świat “odkrycia” warszawskiego – pożal się Boże — Sherlocka Holmesa. Dobrze, że lokalne media całkowicie przemilczały publikację tego pseudofilmu — niech da to Panu, Panie Śpiewak, do myślenia. I oby nigdy więcej nie wpadł już panu do głowy pomysł “węszenia” na krakowskim podwórku. Tu nikt nie potrzebuje wichrzycieli.
— A do wszystkich mieszkańców, którym na sercu leży, żeby było jak jest — apeluję — pod żadnym pozorem nie oglądajcie tego filmu. — czytamy napisany w prześmiewczym, gorzkim tonie artykuł Grzegorz Krzywak związanego z Fundacją Krowoderska.
źródło: krakow.naszemiasto.pl